Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwot�w!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

  3.Jeest!! Wiedzia�em!! Ceremonia Przydzia�u i ciekawa uczta...
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Poniedziałek, 15 Grudnia, 2008, 21:02

Hmmm... Dzi�kuj� za wszystkie komentarze i nade wszystko za krytyk�. Uwielbiam czyta� i s�ucha�, jaka to jestem beznadziejna... Ostatnio si� do mnie dyrektorka dowali�a z zapytaniem, czy mam za�wiadczenie o ADHD... S�odko :D
Teraz dalszy ci�g z postaci Pottera.



- Witam w Hogwarcie! Nazywam si� Minerwa McGonagall...
- McPipa... - mrukn�� obok lewego ucha Jamesa czarnow�osy ch�opak z przedzia�u. Potter z trudem st�umi� wybuch �miechu i popatrzy� na Remusa. Ch�opak wpatrywa� si� w Syriusza wywalaj�c na wierzch i tak du�e, jasne oczy. Teraz wygl�da� jeszcze dziecinniej ni� zwykle... Potter wzi�� uspokajaj�cy, g��boki wdech i staraj�c si� ignorowa� pomruki Sera, rozgl�da� si� po uczniach.
Na pocz�tku jego uwag� przyku� niski, zgarbiony ch�opak z haczykowatym nosem. Mia� ziemist� cer�, ma�e, czarne oczy i t�uste w�osy do ramion. Okularnik wpatrywa� si� w niego z m�ciwym wyrazem twarzy, dop�ki nie skierowa� wzroku nieco w lewo. Obok tego - jak nazwa� go w my�lach Potter - s�pa, sta�a drobniutka, naprawd� �adna dziewczyna. �redniej d�ugo�ci, p�omiennorude w�osy spi�a z ty�u g�owy w ko�ski ogon. Niekt�re niesforne kosmyki z grzywki wpada�y jej do szmaragdowych oczu. Na policzkach i nosie wida� by�o kilka pieg�w, dodaj�cych jej uroku.
Potter sta� wypatrzaj�c oczy na rud�. Syriusz zauwa�y� jego spojrzenie i wygi�� si� dziwnie odtwarzaj�c kierunek spojrzenia kolegi. Prychn��, gdy ju� wiedzia�, na co patrzy. Z nud�w zacz�� go tyka� w rami�, a nie rejestruj�c �adnej reakcji, zacz�� go kopa�. Gdy James poczu� coraz mocniejsze ciosy odwin�� si� i waln�� Syriusza w twarz. Brunet zmru�y� gro�nie oczy i rozejrza� si�, szukaj�c wzrokiem nauczycielki. Nie dostrzeg� jej, wi�c rzuci� si� na Pottera z pi�ciami. James nie pozosta� mu d�u�ny. Co by�o do przewidzenia, bior�c pod uwag� charakter obu tych pan�w, zacz�li si� bi�.
Wok� nich niemal natychmiast utworzy� si� �a�cuszek zainteresowanych uczni�w. Klaskali i kibicowali "zapa�nikom". Nagle Ser powali� Jamesa na ziemi�. Potter, pr�buj�c go podci��, zakr�ci� si� wok� w�asnej osi. Nie uda�o mu si� sprawi�, by tylna cz�� cia�a Blacka zetkn�a si� z kamienn� posadzk�, poniewa� Syriusz odskoczy� podbijaj�c Remusowi pi�ci� w oko. Blondynek odruchowo z�apa� si� za twarz i postawi� kilka krok�w do ty�u wpadaj�c na zbroj�. Kupa metalu spad�a z coko�u zwalaj�c si� Lupinowi na g�ow�. W tym oto momencie, kiedy to ca�e �elastwo nie wy��czaj�c miecza powala�o Remusa na ziemi�, a dw�ch ch�opc�w tarza�o si� po pod�odze wywrzaskuj�c (to by�a raczej domena Syriusza) niekulturalne teksty, wpad�a profesor McGonagall. Rozdzieli�a ch�opc�w, udzielaj�c im ostrej reprymendy.
Remus zamkn�� oczy i zacisn�� d�onie w drobne pi�stki. Odetchn�� g��boko i zwi�za� w�osy, bo w tej szamotaninie rozwia�y mu si� po ca�ej g�owie. Wszyscy spojrzeli na drzwi do Wielkiej Sali - by�y otwarte, ca�y Hogwart ��cznie z nauczycielami wpatrywa� si� w nich z zainteresowaniem.
Dyrektor postanowi� przej�� do rzeczy, wi�c McGonagall zaprowadzi�a nowych uczni�w przed st� nauczycielski. Postawi�a na �rodku sto�ek, a na nim wy�wiechtan� tiar�. James popatrzy� na ni� z zainteresowaniem. Po chwili ze zdumieniem stwierdzi�, �e rozdarcie przy rondzie kapelusza otworzy�o si� i... Tiara zacz�a �piewa�. Ch�opak by� tym faktem tak zaskoczony, �e nie zwr�ci� uwagi na to, CO �piewa�a. Wiedzia� tylko, �e pad�y nazwiska za�o�ycieli Hogwartu. Z transu wyrwa� go g�os McGonagall:
- Ucze�, kt�rego wyczytam, siada na sto�ku i zak�ada Tiar�. Po otrzymaniu przydzia�u, siada przy odpowiednim stole.
Potter patrzy� jak profesorka rozk�ada d�ugi zw�j pergaminu i wyczytuje:
- Aniston Jennifer!!
James zacz�� ko�ysa� si� na pi�tach widz�c jak d�ugow�osa, drobna brunetka o bladej sk�rze wychodzi z szeregu i siada na sto�ku. Tiara milcza�a przez chwil�, a po chwili...
- GRYFFINDOR!
Przy stole Domu Lwa wybuch�y gromkie oklaski. Jennifer westchn�a i usiad�a przy swoim stole. Potter przerzuci� si� na ko�ysanie ramionami.
- Black Syriusz!
Jim rozejrza� si� szybko i wzrokiem napotka� TEGO Syriusza z przedzia�u. Patrzy� na Blacka czuj�c, jak mimowolnie wzbiera w nim pewna wrogo�� do niego - zawsze wiedzia�, �e jego matka, Dorea, jest z rodu Black�w. Wiedzia� te�, �e ona jest inna od tych maniak�w czysto�ci krwi. O Syriuszu, na podstawie jego zachowania raczej powiedzie� tego nie m�g�...
Patrzy� jak Black �askawie usiad� na sto�ku i pozwoli�, by profesorka za�o�y�a mu kapelusz. Tiara milcza�a kilka d�ugich chwil. Wida� by�o, �e ch�opak ju� si� nudzi tym siedzeniem. Tiara w ko�cu odchyli�a si� na jego g�owie i rykn�a:
- GRYFFINDOR!!
Na sali zaleg�a grobowa cisza. Syriusz zdj�� tiar� i rzuci� j� nauczycielce przy wybuchu szyderczego �miechu, krzykach i gwizdach przy stole �lizgon�w. By� wyra�nie zaskoczony.
Syriusz pos�a� Potterowi min� pt.: "No dobra, wiesz, kim jestem. Zr�b z tym co chcesz!". James westchn�� wlepiaj�c wzrok w okno. Zamy�li� si� g��boko, zastanawiaj�c si�, co powinien zrobi�; zignorowa� to, kim jest, bo dobrze si� z nim rozmawia i jest �miesznie, czy jednak nie odpu�ci�?... Nie zauwa�y� nawet, kiedy przydzia� otrzyma� Peter i Remus. Otrz�sn�� si� dopiero, gdy us�ysza� swoje nazwisko.
- Potter James!
James u�miechn�� si� szeroko wiedz�c, �e zaraz zajmie miejsce przy stole Gryfon�w, tak jak jego rodzice. Usiad� na sto�eczku, ledwo tiara dotkn�a jego g�owy, a natychmiast rzek�a na ca�� sal�:
- Taak... Stuprocentowy GRYFFINDOR!!
Potter zeskoczy� ze sto�ka zrzucaj�c tiar� na ziemi�.
- Wiedzia�em!
Szale�czo si� �miej�c odta�czy� taniec rado�ci wok� sto�ka i zdegustowanej profesorki. Nadal rado�nie pl�saj�c dotar� do sto�u Gryfon�w, wywo�uj�c tym samym rozbawienie uczni�w. Po owej demonstracji swego zadowolenia, opad� na �aweczk� ko�o Syriusza i Remusa. Obj�� obu za szyj�.
Profesorka odchrz�kn�a i powr�ci�a do wyczytywania nazwisk.
Kiedy ceremonia dobieg�a ko�ca, tiara zosta�a wyniesiona, dyrektor szko�y zabra� g�os.
Wyrazi� sw� rado�� na widok wszystkich uczni�w ca�ych, zdrowych i u�miechni�tych. Poinformowa�, �e wst�p do lasu na skraju b�oni jest zakazany - Syriusz wyg�osi� g�o�n� uwag�, �e to, co zakazane go poci�ga - i przypomnia� o przedmiotach, kt�rych nie wolno mie� w swoim arsenale. Nast�pnie �yczy� wszystkim smacznego, klasn�� w d�onie i pi�� d�ugich sto��w j�kn�o pod ci�arem setek potraw i da�.
James rzuci� si� na pieczonego indyka. Remus spokojnie na�o�y� sobie kurczaczka, a Syriusz chwyci� wielki udziec jagni�cy w r�k� i bezceremonialnie odgryz� kawa�ek. Dosy� spory kawa�ek... James zakrztusi� si� widz�c to.
- A niby taki szlachcic...
- Zaaaamilcz, bo ten udziec wyl�duje zaraz w twojej du...
- Syriusz!
Wszyscy popatrzyli na oburzonego Remusa.
-J a jem!
Ch�opcami wstrz�sn�o od �miechu.
- No co? - zapyta� James z min� niewini�tka. Sam nie wiedzia�, dlaczego stan�� w obronie Blacka - On tylko m�wi�!!
- No wiesz... Jakby� mnie sprowokowa� to bardzo ch�tnie obr�ci�bym s�owa w czyn... - U�miechn�� si� do kuzyna ob�udnie.
- Jeste�cie oble�ni - skwitowa� Lupin i ku rado�ci Blacka zacz�� udawa�, �e nic nie widzi i nic nie s�yszy. Szarooki zacz�� robi� sobie z Remusa �arty, udaj�c, �e smakowicie wygl�daj�cy kurczak o�y� i ta�czy przed Lupinem kankana.
- Ko ko ko ko koooo.... Zjedz mnie, koo! Jestem taki pyszny, �e pi�rka liza�, ko!
Potter po�o�y� si� na stole ze �miechu. Przez �zy patrzy�, jak Black wykorzystuje kolejne dania robi�c pod nosem purpurowego ze wstydu blondynka spektakl �ywno�ci.
Remus w ko�cu nie wytrzyma� i prze�ama� swe bariery - chwyci� jedn� piecze�, wlaz� na st� i zatrzymuj�c si� przed Syriuszem w kl�czki, natkn�� mu dorodnego indora na g�ow�. James widz�c to, zlecia� ze �miechu z �awki - a jak po chwili si� okaza�o - spora cz�� Gryfon�w r�wnie� to widzia�a maj�c sensowny pow�d do �miechu. Syriusz paznokciami wyry� sobie dziury na oczy i widz�c umieraj�cego z rado�ci Pottera, z�apa� drugiego indyka i po chwili James r�wnie� mia� twarzow� czapeczk�. Jim poderwa� si� przera�ony wrzeszcz�c:
- Kto zgasi� �wiat�o? KTO NA MERLINA WY��CZY� �WIAT�O?!
- Nikt - odrzek� znudzonym tonem Black �ciagaj�c sobie z g�owy ptasiora - Po prostu twa bezgraniczna g�upota wypali�a twoje wiecznie wytrzeszczone patrza�y...
- AAAA!! - wydar� si� m�ody Gryfon - O�LEP�EM! O�LEP�EM!!! CZY JESZCZE KIEDYS UJRZ� SWOJ� PI�KN� TWARZ?!
- Nie - odpar� bezlito�nie Black.
Remus nie zdo�a� powstrzyma� chichotu, opieraj�c czo�o o rami� Petera.
James, z g�ow� ukryt� pod indyczym cia�em i grzybowym farszem nie s�ysza� �miechu, tylko szum. Biedny si� przestraszy� i na o�lep rzuci� si� do ucieczki. Na wst�pnie wywr�ci� si� o �awk�, potem zapl�ta� w szat� i solidnie uderzy� w g�ow�. Na szcz�cie mi�cho za�agodzi�o wstrz�s, wi�c na czworakach ruszy� przed siebie nie wiedz�c nawet gdzie. Rezultatem tej paniki by�o przyr�ni�cie w g�ow� w �cian� z nabranego rozp�du.
Niemal wszyscy uczniowie zanosili si� �miechem. Profesor McGonagall, rozz�oszczona, wsta�a, kieruj�c si� w ich stron�. Syriusz opanowa� si� na tyle, �e m�g� podej�� go Pottera i zapierajac si� nogami o kamienny mur, zdj�� mu z g�owy ptaka.
Posi�ek zeskoczy� z potterowskiej g�owy z g�o�nym pla�ni�ciem, a Black odlecia� kilka st�p do ty�u. Podpar� si� na �okciach i jego wzrok zarejestrowa� ca�ego w grzybach Jamesa - farsz wy�azi� mu nosem, �cieka� po w�osach, stworzy� zwart� papk� na z�amanych okularach.
Dla Syriusza by�o to stanowczo za du�o, wi�c wbrew sobie wy�o�y� si� na posadzce, �cieraj�c kurz.
- Black! Potter! Macie szlaban! - wrzasn�a.
- Ju�?! - James wytrzeszczy� oczy.
- Tak, Potter! JU�!!!
Skrzywi� si�, niezadowolony. Grudka farszu z w�os�w spad�a mu na spodnie.

[ 15 komentarze ]


 
2. Wpis drugi.
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Niedziela, 07 Grudnia, 2008, 03:47

Dzi�kuj� za wszystkie komentarze i wasze oceny. Przyznaj� si� bez bicia - moja pierwsza notka napisana by�a tak "na odwal si�". Poza tym, moim zdaniem zdecydowanie lepiej mi wychodzi pisanie w formie opowiadania. No, ale ocenicie sami. Do tego wpisu bardziej si� przy�o�y�am i za rad� Dz.B dok�adnie przeczyta�am moje wypociny. Kilkakrotnie nawet, ale jak si� trafi� b��dy, to b�agam o wybaczenie.
Noci� dedykuj� wszystkim czytaj�cym. I licz�, �e ten wpis bardziej si� wam spodoba. No, kto chce da� komentarz? O, las r�k, bugagah...:D
Nie przed�u�aj�c - zapraszam na podr� do Hogwartu oczami Syriusza.



W pewnym wielkim, ponurym i bogato urz�dzonym domu przy ulicy Grimmuald Place 12 w Londynie, w pokoju utrzymanym w srebrno-zielonych barwach na drugim pi�trze, spa� pewien jedenastoletni ch�opak. Dzisiaj mia� rozpocz�� nauk� w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Z pod ko�dy wystawa�a mu jedynie pl�tanina zbyt d�ugich, czarnych jak noc w�os�w i jedna, bosa stopa, kt�rej palce porusza�y si� miarowo.
W pomieszczeniu da�o si� us�ysze� cichy trzask i obok wspania�ego �o�a pojawi�a si� ma�a, prawie ca�kiem naga, przygarbiona istota. Do naj�adniejszych stworze� zdecydowanie nie nale�a�a - by�a chuda, pomarszczona, mia�a wielkie �ylaste uszy nietoperza i d�ugi ryjkowaty nos. Wytrzeszczone oczy wielko�ci pi�eczek do tenisa nie dodawa�y jej uroku.
Stworzonko zblli�y�o si� do pos�ania i powiedzia�o przenikliwym g�osem:
- M�ody Panicz Syriusz Black!
Ch�opak drgn�� i dopiero po up�ywie kilkunastu sekund, po bardzo ci�kim i bardzo ostentacyjnym westchnieniu �askawie odkry� swoj� g�ow�, kt�ra znajdowa�a si� tam, gdzie powinny by� nogi. Dolne ko�czyny Blacka spoczywa�y na mi�kkiej at�asowej poduszcze. Panicz niech�tnie popatrzy� na domowego skrzata.
- Czego tu chcesz, bamboszu? - zapyta�, wci�� zaspany. - Kopa? Bardzo ch�tnie w takim razie pomog�...
Skrzat potrz�sn�� brzydk� g�ow� tak gwa�townie, �e uszy mu za�opota�y.
- Wi�c czego? - Przetar� �niad� twarz d�oni�.
- Czczigodna Pani wo�a na d�...
Black przewr�ci� oczami koloru burzowego nieba. Wt�rnie przetar� twarz r�k�, tym razem a� do podbr�dka i rzuci� niech�tnie:
- Dobra... Przeka�, �e wyrodny syn zejdzie na d�, jak doprowadzi si� do �adu.
Skrzat popatrzy� z l�kiem na swojego pana, po czym w uk�onach si� wycofa�. Syriusz westchn��, znudzony, po czym wsta� i podszed� do biurka stoj�cego na �rodku pod �cian� pokoju. Si�gn�� do szuflady i wyci�gn�� z niej paczk� landrynek. Wyj�� jedn� i podrzucaj�c, zamkn�� w ustach. Zaczynaj�c podrygiwa� i nuci� co� pozbawionego melodii, w czym�, co mia�o by� walcem, ruszy� w stron� toalety.
Kilka minut p�niej znikn�� za drzwiami kabiny prysznicowej. Odkr�ci� kurek z zimn� wod� i opar� si� r�koma o �cian� pozwalaj�c, by lodowate krople sp�ywa�y mu po nagim ciele, sp�ukuj�c wszelkie emocje, kt�re jeszcze nie zd��y�y na niego wej��.
Zimny prysznic zawsze koi� mu zerwy, uspokaja� go. Podobnie dzia�a�a na niego jazda konno, wysi�ek fizyczny i g�o�no odkr�cona muzyka. Black preferowa� brzmienia utwor�w rock'n'rolla. S�ucha� nie tylko czarodziejskich zespo��w, takich jak Anifta czy Hobogobliny - czarodziejskich rockowych kapel - ale r�wnie� mugolskich wykonawc�w doprowadzaj�c swoich rodzic�w tym faktem do sza�u. Jedenastolatek nie potrafi� obj�� rozumem faktu, �e mo�na nie lubi� utwor�w Presley'a lub Buddy'ego Holly.
Syriusz westchn��, pod�piewuj�c piosenk� "Devil in disquise" lekko kiwaj�c g�ow�. Nagle us�ysza� niewyra�ny odg�os gwa�townie otwieranych drzwi. Nie zakr�ci� wody, tylko spojrza� w kierunku dochodz�cego d�wi�ku, dla niepoznaki nadal nuc�c refren.
Po zamazanej sylwetce rozpona� ojca. Szuka� czego� w szafce nad lustrem. Znalaz� swoj� zgub� i wyszed� rzucaj�c kr�tkie: "Pospiesz si�, Syriuszu". Ch�opak prychn�� cicho, nabra� powietrza i rykn�� na ca�e gard�o �piewaj�c jedn� z mugolskich ballad rockowych.
Zakr�ci� wod� i wyszed� owijaj�c si� w pasie bia�ym, puchowym r�cznikiem. Wysuszy� si� i ubra� typowo dla siebie - czarne spodnie, trampki, czarn� koszulk� z trupi� czach� na przodzie i koszul�. Z wrednym u�mieszkiem stan�� przed lustrem i z ma�ej szufladki wyj�� czarn� kredk� do oczu. Pogwizduj�c, namalowa� na powiekach dwie, grube kreski podkre�laj�c tym samym kolor i kszta� oczu. Bardzo by� ciekaw, czy jego matka jako� na to zareaguje - wszak poprzedniego wieczoru wpad� na ten pomys� i po prostu musia�, musia� go wprowadzi� w �ycie.
Zmierzwi� palcami w�osy i ci�kim krokiem zszed� na d�.
- Heaven help me, I didn't see the devil in your eyes! Tudu du du du... Czo�em, glucie! - rzuci� do swojego m�odszego o dok�adnie p�tora roku brata.
Mia� na imi� Regulus i Syriuszowi najbardziej przypomina� mi�kkie kluchy. By� grzecznym, ulizanym ch�opcem i nigdy nie zrobi� nic na przek�r rodzinie i jej wierzeniom. Zawsze ubiera� si� w garniturki, w kt�rych - jak to szarooki zawo�a� na wielkim, rodzinnym przyj�ciu przed czeterema laty - wygl�da jak g�wno w ludzkim przebraniu. Dosy� wcze�nie zacz�� si� wulgarnie wyra�a�. Ale od czego s� starsi kuzyni? Na nich zawsze mo�na liczy� w kwestii podchwycenia nieodpowiednich s��w.
Syriusz pochyli� si� nad Regulusem:
- I jak tam, m�ody? Czym si� dzsiaj popisa�e� naszej "wspania�ej" rodzince? Pokaza�e�, �e umiesz korzysta� z toalety?
Regulus zarumieni� si� lekko, zadzieraj�c nos do sufitu. Black zarechota� i popatrzy� na zegarek. Do odjazdu poci�gu mia� jeszcze p�torej odziny - by�o p� do dzesi�tej. Ser rozejrza� si� po wrzechstronnym salonie i jego wzrok przyku� fortepian. U�miechn�� si� przebiegle. Na lekcjach gry zawsze stara� si� wszystko psu�, a �piewaj�c, fa�szowa� niemi�osiernie. Podszed� do wielkiego instrumentu. Usiad� na krzes�ku, wy�ama� palce i delikatnie uderzy� w klawisze wygrywaj�c dosy� sm�tn� melodi�.
Za�miewa� si� w my�lach wyobra�aj�c sobie miny rodzic�w. Tak jak uczy�a go Mrs. Diffy siedzia� prosto, r�ce mia� lekko ugi�te w �okciach i zgodnie z si�� nacisku na klawisze zmienia� intonacj� g�osu na delikatniejsz�, lub mocniejsz�, �piewaj�c piosenk� o kisielu, zas�yszan� w radiu. K�tem oka zobaczy�, �e rodzice pojawili si� w drzwiach. Uda� wi�c, �e gdy ich zobaczy� podskoczy�, wygrywaj�c wa�szywe nuty. Przesta� gra�.
- K�ama�e� - rzek� jego ojciec.
Syriusz wzruszy� ramionami.
- A bo to pierwszy raz? G�odny jestem... STWOREEK!!
Pod nogami Blacka pojawi� si� domowy skrzat. Uk�oni� si� nisko.
- Stworku, we� mi co� je�c zr�b... Mnie si� nie chce...
To powiedziawszy, Syriusz wyci�gn�� r�ce i zab�bni� w klawisze wygrywaj�c marsz �a�obny.
Po kilku minutach �niadanie by�o gotowe. Czarny zjad� je, ca�� si�� woli powstrzymuj�c si� od przeci�g�ego bekni�cia - uwielbia� to robi� - i poszed� do pokoju po kufer.
- A ty gdzie si� wybierasz?
- Jak to: GDZIE? - spyta� szczerze zdumiony. - Na King's Kross, a gdzie�by indziej. Wyjd� wcze�niej, �eby�cie nie musieli na mnie patrzy�. Ed ora evapora ...
Black wyszed� z domu trzaskaj�c drzwiami.
Trzaska� te� lubi�.
Do jedenastej zosta�a mu jeszcze godzina. Wezwa� wi�c B��dnego Rycerza, zap�aci� konduktorowi jedena�cie sykli i zaj�� wolne miejsce na ko�cu pojazdu. Wlepi� spojrzenie w to, co widzia� za oknem, ignoruj�c w miar� mo�liwo�ci j�ki czy przekle�stwa reszty pasa�er�w, gdy autobusem szarpa�o jako� szczeg�lnie. Sam ledwo unikn�� powa�niejszych uraz�w, cho� nie zdo�a� powstrzyma� mocnego uderzenia czo�em w szyb�. Bola�o.
Jecha� p� godziny, bo jak stwierdzi�, mog� go wysadzi� na ko�cu. Mia� du�o czasu.
Wysiad� przed mugolskim peronem, rozgl�daj�c si� z zaciekawieniem wok� siebie.
Szed� powoli omijaj�c stada spiesz�cych si� do pracy i w innych interesach mugoli. Patrzy� chwil� na poci�g InterCity, kt�ry w�a�nie wjecha� na stacj�. Po kilkuminutowym marszu dota� do murka oddzielaj�cego perony 9 i 10. Rozejrza� si�, lekko ju� znudzony, po czym ustawi� w�zek z kufrem prostopadle do barierki i bez po�piechu przekroczy� granic� dziel�c� �wiat mugoli i czarodziei. Kilka sekund marszu w ciemno�ci i znalaz� si� na w�a�ciwym peronie. Westchn�� g��boko odgarniaj�c w�osy z oczu. Przeni�s� wzrok ciemnawych oczu na wielk�, czerwon� lokomotyw� ci�gn�c� sznur wagon�w. Z komina bucha�y k��by dymu, wok� by�o g�o�no i t�oczno. Koty mia�cza�y, sowy skrzecza�y, dzieci �egna�y si� z rodzinami. Co niekt�re p�aka�y, inne z rado�ci� wyrywa�y si� z pod skrzyde� opiekun�w i ze �miechem wita�y si� z przyjaci�mi.
Black skrzywi� si� w wymuszonym u�miechu i ruszyl stron� ostatnich wagon�w. Nie bez problem�w wtaszczy� kufer na schodki, a potem na mostek. Westchn�� g��boko, po czym jeszcze raz szarpn�� kuferm ci�gn�c go za sob�. Otworzy� drzwi wolnego przedzia�u i wszed� do �rodka. Po do�� d�ugiej walce, za�adowa� baga�e na p�k� i lekko zdyszany usiad� pod oknem. Opar� czo�o o szyb�, zatracaj�c si� w s�odkiej my�li, �e jest wolny od rodzic�w na przynajmniej p� roku. Nawet nie zauwa�y�, �e poci�g ruszy�.
Syriusz u�miechn�� si� s�odko-kwa�no i odwr�ci�, s�ysz�c zgrzyt odsuwanych drzwi. Sta� w nich rozczochany okularnik. Black rzuci� ch�opcu pytaj�ce spojrzenie.
- Wolne?
Zrobi� du�e oczy na �awk�.
- Ee... - odpar� ch�opiec.
- Tak, wolne. Siadaj i milcz. - Westchn��.
- Ok... Jeszcze jedno pytanko.
- No?
- Czy ty masz pomalowane oczy?
Black zacisn�� wargi.
- A nie wida�?
- Po jakie grzybki?!...
- Grozisz mi?! - warkn�� w odpowiedzi, na co okularnik roze�mia� si� weso�o.
- Sk�d!
Syriusz wzruszy� ramionami i wpatrzy� si� w migaj�ce za oknem pola i ��ki. Black nie zwr�ci� wi�kszej uwagi na swojego przysz�ego przyjaciela, gdy ten zacz�� macha� nogami i �piewaj�c hymn jego ulubionej ligii sportowej Quidditcha.
Nawet nie zauwa�y�, kiedy przysn��, cho� bez w�tpienia podejrzani wydali mu si� ludzie z dyniami zamiast g��w. Nie mia� poj�cia, sk�d bior� mu si� tak g�upie sny.
Obudzi� si� oko�o godziny trzynastej, kiedy w drzwiach pojawi�a si� dosy� pulchna, m�oda czarownica pchaj�ca przed sob� w�zek ze s�odyczami. Kupi� sobie kocio�kowe pieguski i kilka czekoladowych �ab. Zap�aci� i grzecznie podzi�kowa�.
- Grazie.
Kobieta u�miechn�a si� lekko kiwaj�c g�ow� i wysz�a. Black westchn�� g��boko i opad� na �awk� czuj�c na sobie wzrok rozczochra�ca. Otworzy� oczy i popatrzy� na niego odgryzaj�c jednej z czekoladowych �ab g�ow�.
Ch�opak wybuchn�� �miechem, gdy to zobacz�.
- I czego r�ysz?
- �miesznie to wygl�da�o. Jestem James Potter.
- A ja Syriusz. Nazwisko tajne do ceremonii przydzia�u.
- Dlaczego?
- Bo tak lubi�.
- Dlaczego?
- Bo sprawia mi to przyjemno��.
- Dlaczego?
- Bo to lubi�?... We� przesta�, gadasz jak trzylatek!
- Ja?
- Nie ja - odrzek� poirytowany Syriusz.
- No to czego gadasz, �e ja? - oburzy� si�.
- Ty masz jaki� problem z g�ow�?!... - naskoczy� Black.
W tym momencie drzwi od przedzia�u otworzy�y si� i stan�� w nich jaki� niski, pulchny ch�opak. Mia� twarz umorusan� w czekoladzie, za sob� ci�gn�� niedomkni�ty kufer. Za nim sta�a znana ju� Blackowi z Pok�tnej dziewczyna. Przymru�y� oczy na jej widok, w pierwszej chwili nie kojarz�c, sk�d j� zna.
- Wolne? - wysapa� grubasek.
- Nie zaj�te. Wolne w drugich drzwiach - mrukn�� Syriusz.
- Jasne, w�a�cie - podekscytowa� si� James, ignoruj�c znajomego z przedzia�u. Pierwszoroczni weszli do �rodka i z �askaw� pomoc� Blacka i nieco nadpobudliw� Pottera za�adowali kufry.
- My to si� chyba ju� znamy - rzek� James do blondynki. Dziewczyna u�miechn�a si� lekko.
- Chyba tak...
- Imi� jakie� masz? - rzuci� Black swoim zwyczajem rozwalaj�c si� na �awce.
- T-tak... - wyj�ka�a os�bka patrz�c zmieszana na zimne oczy Syriusza.
- Ja jestem Syriusz. Mi�o mi pozna�... - uca�owa� jej d�o�, tak, jak od ma�ego wpajano mu w domu.
Potter i grubasek st�umili �miech.
- Eee... - U�miechn�a si� dziarsko. - Mi te� mi�o ale, wiesz, wystarzy� by u�cisk r�ki. Remus Lupin...
- Remus??
- No...
Syriusz wyprostowa� si� nie wierz�c w to, co s�yszy.
- Ty... Ty jeste� ch�opakiem? Kurcz�, wygl�dasz jak baba...
- No... tak jako� wysz�o... - Remus u�miechna� si� czuj�c, jak na policzki wp�ywa mu szkar�tny rumieniec. Syriusz wykrzywi� wargi w pr�bie u�miechu.
- W takim razie... - Nie zdo�a� nic powiedzie�, bo zwyczajnie parskn�� �miechem.
Blondyn uni�s� d�onie w pokojowym ge�cie.
- Nie no, nie ma sprawy. Doskonale wiem, jak wygl�dam.
Lupin u�miechn�� si� weso�o pokazuj�c bia�e z�by i przyd�ugie k�y. Odgarn�� d�ugie, miodowe w�osy z oczu i popatrzy� na grubego ch�opca. Syriusz r�wnie� skierowa� na niego wzrok.
- A ty jak si� wabisz?? - rzuci� potomek Slytherina.
- P-peet-t-ter Pet-tigrrew-w....
-Hm... Nie no, ja rozumiem, Peter to oble�nie pospolite imi�, ale po co tak si� j�ka�??
Pettigrew zarumieni� si� s�ysz�c wynios�y ton Blacka.
Przez reszt� podr�y wiele nie rozmawiali. Remus wyj�� ksi��k� i zag��bi� si� w lekturze, James wyci�gn�� z�otego znicza, kt�rego - wed�ug tego, co powiedzia� - dosta� na chrzcicny i zacz�� si� nim bawi�, Peter zajada� si� na przemian czekoladowymi �abami i pa�eczkami lukrecjowymi zagryzanymi dyniowymi pasztecikami. Syriusz natomiast siedzia� bokiem oparty o �cian�, w kt�rej znajdowa�o si� okno. W lewej d�oni trzyma� butelk� soku dyniowego, drug� raz po raz si�ga� do opakowania Fasolek Wszystkich Smak�w spokojnie spoczywaj�cej na jego kolanach. W pewnym momencie, zupe�nie nie�wiadomie, wyci�gn�� "smako�yk" i w�o�y� go do ust. Wyplu� go niemal natychmiast - natrafi� na smarki trolla. Fasolka odbi�a si� od szyby w drzwiach i trafi�a w okulary Pottera. Od nich r�wnie� by� rykoszet - ko�cowym wynikiem lotu fasolki by�o czo�o Remusa. Wszyscy za�miewali si� z rozwoju wypadk�w, czego o Remusie powiedzie� raczej si� nie da�o; skrzywi� si� i si�gn�� do kieszeni po chusteczk�, by w nast�pnej chwili z g�uchym, m�cze�skim j�kiem wyciera� ca�� twarz. Black pierwszy przesta� si� �mia� i ponownie odda� si� kontemplacji smaku kolejnych kolorowych kuleczek.
- Co za debil wymy�la takie smaki?!...
Na kwadrans przed dojazdem do stacji w Hogsmeade - jedynej wiosce w ca�ej Wielkiej Brytanii zamieszkanej ca�kowicie przez czarodziei - przebrali si� w czarne, hogwarckie szaty. Remus nie mia� z tym �adnego problemu, ale James nie umia� poprawnie zawi�za� krawata, wi�c stworzy� supe� niedorozwik�ania, a Black krawat i bia�� koszul� po prostu ola� - koszul� mia� czarn�, a krawat zaw�za� sobie w pasie. Peterowi znik�y skarpeki, wi�c w�o�y� buty na go�e stopy. Po pi�ciu mnutach czekania w pe�nej gotwo�ci bojowej, wyszli na peron.
Pogoda by�a wr�cz wymarzona - niebo by�o bezchmurne, mruga�o do wszystkich milionami jasnych gwiazd, ksi�yc dumnie g�rowa� nad wszystkimi ostrym sierpem. Black na ciemnym niebie wyszuka� wzrokiem najja�niejsz� gwiazd� - Syriusza, zwanego r�wnie� Psi� Gwiazd�. Znajdowa�a si� ona w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa.
Black krzywo si� u�miechn��: zawsze wierzy�, �e ka�dy ma na niebie swoj� w�asn� gwiazd� i �e jego to w�a�nie Syriusz.
Ruszy� w stron� olbrzyma wielko�ci oko�o dw�ch doros�ych m�czyzn, a szerokiego na trzech w porywach do czterech.
Za Hagridem - bo tak brzmia�o imi� tego osobliwego cz�owieka - poszed� wraz z innymi pierwszorocznymi uczniami nad brzeg jeziora. Stra�nik Kluczy nakaza� powsiada� nowym we cztery osoby do jednej ��dki.
Zgodnie z odwieczn� tradycj�, gajowy przeprowadzi� uczni�w przez jezioro. Pierwszoroczni zachwycali si� widokiem Hogwartu sk�panego w nieco rozdartych czelu�ciach nocy. Widzieli zarys zamku, mn�stwo wie� i wie�yczek, w wielu oknach pali�o si� �wiat�o.
Po kilku minutach dobili do brzegu. Wyszli na mokr� ziemi� i zgodnie, ca�� gromad� po kr�tkim marszu stan�li przed wielkimi i okaza�ymi wrotami Hogwartu. Hagrid podni�s� sw� wielk� ��p� i za�omota� ni� trzykrotnie w drzwi. Otworzy�y si� niemal natychmiast z nastrojowym, pe�nym smaku skrzypieniem. Sta�a za nimi m�oda nauczycielka z w�osami spi�tymi w ciasny kok, z pod kt�rego nie wymkn�� si� nawet jeden kosmyk ciemnobr�zowych w�os�w. Patrzy�a na wszystkich bystrymi, czarnymi oczami ukrytymi za prostok�tnymi okularami.
- Pirszoroczni, pani psor.
- Dzi�kuj�, Hagridzie.
Olbrzym kiwn�� g�ow� po czym przys�owiowo si� ulotni�. Profesorka skin�a w�adczo na uczni�w, po czym poprowadzi�a ich w g��b zamczyska, zmierzaj�c do jakiej� bocznej komnaty. Odwr�ci�a si� do nich przodem i rzek�a:
- Witam w Hogwarcie! Nazywam si� Minerwa McGonagall...

[ 410 komentarze ]


 
1. Wpis pierwszy.
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Czwartek, 04 Grudnia, 2008, 14:25

Wi�c... Pierwsza notka. Tak jak obieca�am - dzisiaj. Postanowi�am zacz�� Luniem, a jak. Nast�pny pewnie b�dzie Syriusz... Nie mam ochoty pisania tego samego z czterech par oczu, wi�c utworz� jakby ci�g�� histori�. Zapraszam do czytania i z g�ry przepraszam za b��dy i liter�wki, bo pisz� w WordPadzie, a mojego kochanego Worda na tzw. notebooku nie mam... Nie przed�u�aj�c - czytajcie!!


Witam... Nazywam si� Remus Lupin. Black, spadaj... JA CI ZARAZ DAM "ZAGL�DAM PRZEZ RAMI�"!! Si� g�upio pytasz... Oczywi�cie, �e nie wolno. �EGNAM.
Ehh... M�wi� do niego to jak do dziecka z downem. Wi�c tak jak m�wi�em, nazywam si� Remus Lupin i mam jedena�cie lat. Na obecn� chwil� mojego �ycia...
BLACK!! ODCZEP SI� DO JASNEJ ANIELKI TO M�J PAMI�TNIK!! Nie dociera, jak m�wi�?? Dobrze, wi�c czytaj:
SYRIUSZU BLACK! Z �ASKI SWEJ NIE CZYTAJ MI PRZEZ RAMI� TEGO, CO PISZ�!! Dzi�kuj� za uwag�... A teraz id� sobie no!!
Eh... Znam go ledwie... Kilka dni, a ten patafian ju� da� mi si� we znaki. Ale od pocz�tku. Najpierw opisz�, jak si� poznali�my... Jeszcze na ulicy Pok�tnej.
Ledwo wyszed�em od Madame Malkine i stan��em na zalanej sierpniowym s�o�cem ulicy, gdy nagle kto� wpad� na mnie z niema�ym impetem. Do najsilniejszych os�b to ja zdecydowanie nie nale��, wi�c co za tym idzie, uca�owa�em kochan� pani� gleb�.
By� to ch�opak z d�ugimi, zmierzwionymi i czarnymi jak krucze pi�ra w�osami. Mia� lekkiego siniaka na policzku, a jego szare oczy popatrzy�y na mnie gro�nie. Poczu�em si� "troszk�"... Nieswojo.
Skrzywi� si�, podnosz�c. Wyci�gn�� r�k� pomagaj�c mi wsta�. Chwyci�em j� i po chwili sta�em niepewnie na nogach, otrzepuj�c ubranie z kurzu.
- Wybacz, moja droga... - uk�oni� si� nisko. By�em w takim szoku, �e nawet nie zwr��i�em mu uwagi, �e nie jestem dziewczyn�.
Owszem, jestem drobny, mam delikatn�, nieco dziewcz�c� twarz... A du�e z�ote oczy nadaj� mi dziecinnego wygl�du. D�ugie miodowe w�osy te� mog� zmyli�, no ale �eby by�o a� tak �le? Powiedz, pami�tniku, �e nie! Prosz�!...
Wpatrywa�em si� wi�c w niego, zapewne, z min� godn� pijanego trolla.
Ch�opak westchn��, wyra�nie zniecierpliwiony.
- Przepraszam, �e na panienk� tak wpadam, no ale takie �ycie. Do domu si� spiesz�. A teraz �egnam....
Zr�cznie mnie wymin�� i pobieg� dalej, potr�caj�c przechodni�w �okciami i krzycz�c co�, czego nie rozumia�em.
W ten spos�b pozna�em Blacka, tylko wtedy jeszcze nie wiedzialem, �e to on. Tak na dobr� spraw� o jego pochodzeniu dowiedzia�em si� dopiero podczas cermonii przydzia�u, cho� ju� wtedy wiedzia�em, �e jest on... Osobliw� jednostk�.
Na Pok�tnej pozna�em jeszcze jedn� osob�. Niby tak podobn� do Blacka, a jednak zupe�nie inn�...
Jamesa Pottera pozna�em w sklepie z Markowym Sprz�tem do Quidditcha. W drodze po ro�d�k� postanowi�em zaj�� do wy�ej wymienionego sklepu. Za drzwiami... C�... Ma�y szok?
Wszystko porozwalane, szaty w strz�pach, miot�y powywracane, t�uczki �miga�y po calu�kim pomieszczeniu, tu i tam miot�y same przecina�y woln� przestrze�... Uchyli�em si� przed jednym z roze�mianych t�uczk�w i ze zdziwieniem rozejrza�em si� wok� siebie. Sprzedawca skuli� si� za lad� wrzeszcz�c co� ca�kowicie nieprzyzwoitego, ale m�j wzrok bardziej przyku� zwijaj�cy si� pod �cian� rozczochrany okularnik. Dos�owinie skr�ca� si� ze �miechu. Po chwili namys�u, chwyci�em le��c� pod nogami pa�k� i wzi��em zamach na najbli�szy t�uczek, kt�ry to w�a�nie kr�ci� si� niebezpiecznie blisko mnie.
Okularnik wsta� i zaj�� miejsce obok uciek�a/zosta�a wypuszczona (niepotrzebne skre�li�) w�ciek�a pi�ka. Wsp�lnym wys�kiem obezw�adnili�my t�uczek, cho� bez wybitej szyby si� nie oby�o.
- Haha! Ale masz pan min� - za�mia� si�. - Jak sraj�cy kot za drzewem w puszczy!
- Hej - rzuci�em, zatykaj�c mu usta - Uwa�aj, ty nie mia�e� lepszej.
Ch�opak zrobi� do mnie min� i chwyci� m� koszulk�, ci�gn�c ku wyj�ciu. Wypadli�my na brukowan� uliczk� witaj�c z twardym pod�o�em, uprzednio trzaskaj�c drzwiami. Eh... Jak dla mnie, to tego dnia upadek by� zaliczony ju� drugi raz.
Podnie�li�my si� w k��bowisku ko�czyn i ch�opak wypali�:
- Ej, ja to si� kole�ance zapomnia�em przedstawi�. James Potter, mi�o mi pozna�.
U�mechn��em si� i przez zaci�ni�te z�by wycedzi�em, rob�c dobr� min� do z�ej gry:
- Mi r�wnie� bardzo mi�o. Remus Lupin.
Wyci�gn��em r�k�. Potter, zaskoczony, u�cisn�� j�.
- Ty... Ty jeste� ch�opakiem??
- Nie, brod� Merlina - prychn��em, ju� naprawd� z�y.
- Uderzaj�ce podobie�stwo - parskn��. Popatrzy� na mnie rozbawiony.
- Masz ochot� na lody? - Zamacha� brwiami.
- Zale�y jakie... - odpar�em, domy�laj�c si�, c� owy mach mia� oznacza�.
- �mietankowe, na patyku rozpuszczone...
Popatrzy�em na niego z niewyra�n� min�. Uni�s� brwi wytrzeszczaj�c oczy.
- Nie kapujesz??
- Nie... - sk�ama�em niewinnie.
- Nie wa�ne. Ja stawiam...
- Co stawiasz?
- Zboczeniec ma�y - wytkn�� mi j�zyk.
- Phi... A ty to taki niby du�y?
Roze�miali�my si� i poszli�my na pyszne lody do Floriana Fortescue... Nie wiem, jak pisze si� jego nazwisko, ale jako� tak brzmia�o. Co b�d�, lody by�y smaczne, a to si� przecie� liczy. Zjedli�my chyba ze trzy porcje. Dochodzi�a siedemnasta powoli, wi�c po�egali�my si� i wr�cili�my do swoich dom�w. James sieci� Fiuu, a ja B��dnym Rycerzem. Dopiero b�d�c w ��ku zorientowa�em si�, �e zapomnia�em kupi� r�d�k�. Zasuwa�em po ni� nast�pnego dnia...

[ 5 komentarze ]


 
Witam was, zozolki!!
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Środa, 03 Grudnia, 2008, 21:09

Sama w to uwierzy� nie mog�... Przej�am ksi�g� Huncwot�w! Jak si� dowiedzia�am, to zacz�am skaka� i piszcze� :D
Zamierzam zacz�� od pierwszego roku. Wpisy Lunatyka i Jamesa b�d� w formie pami�tnika. Blacka i Pettigrew - opowiadanka. Pewnie jutro dodam notk�... Albo i dzisiaj... Tylko zacz�� Remim czy �apk�...?:D
I teges. Mam nadziej�, �e b�ziecie wyrozumiali... Heh...
Z komentarzy znana jestem jako Syrcia. I tak niech zostanie....
Licz� na wasze wsparcie.
Do napisania!
A i jeszcze jedno - notki dodane przez Milaj i Marcy zostawiam we wiecznym spoczynku zgodnie z ich �yczeniem.

[ 1 komentarz ]


 
Koniec + Noka;]
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Czwartek, 13 Listopada, 2008, 19:41

To koniec!
No c� my�l� �e powinny�my sie po�egna�, nim odbior� nam ten pami�tnik;]Ostatnia nocia by�a jakie�...miesi�c temu. Pr�bowa�y�my si� postawi� na miejscu Huncwot�w ale to nie nas. Kilka razy pr�bowa�y�my co� napisa�...ale wci�� czujemy �e to nie to. Dlatego - no co tu du�o m�wi� - rezygnujemy.
Hmm na koniec, tak na po�egnanie wrzucimy not� pr�bna kt�r� dosta�o od nas ZKP;]


Pe�nia!

By�a ciemna, bezgwie�dzista noc. Niemal czarne chmury przes�ania�y tarcze okr�g��,bia�ego jak �nieg ksi�yca. Gdyby kto� teraz popatrzy�, z chocia� jednego z tych tysi�cy hogwardzkich okien, zobaczy�by tylko czer�. Kto�, kto ma lepszy wzrok – kontury drzew dzikiego, �yj�cego w�asnym �yciem Zakazanego Lasu. Jednak – wszyscy: uczniowie,nauczyciele, skrzaty…spali smacznie w swoich ��kach. No…nie licz�c kilku os�b.
Wo�ny Hogwartu – zmora wszystkich uczni�w – wszystkich i to bez wyj�tku,przemierza� drugie pi�tro. Jego kotka – pani Noris, najprawdopodobniej patrolowa�a V pi�tro. Wtem us�ysza� t�uk czego�, co niegdy� by�o zapewne szyb�. Obr�ci� si�. Taak. Ten ha�as pochodzi� stamt�d, zza tego zakr�tu. Mimo swojego wieku szybko znalaz� si� przy od�amkach szyby z gablotki. Nie zauwa�y� �adnego kamienia b�d� narz�dzia zbrodni - A wi�c to zrobi� ucze� osobi�cie. Niestety, co gorsza nie by�o tu �ywej, ani nawet martwej duszy – kogo�, kto pope�ni� wkroczenie, komu nie chce si� le�e� w ��ku, tylko postanowi� zwiedza� zamek. I gdyby Flich, kt�rego my�li przechodzi�y przez g�ow� z cz�stotliwo�ci� sto na sekund�, nie zacz�� przeklina� zapewne us�ysza�by chichoty za swoimi plecami i kilko razowe szuranie butami.
- Widzieli�cie jego min�?! - powiedzia� przystojny, na oko 15-nastoletni ch�opak o kruczoczarnych w�osach z okularami na nosie, kt�ry pojawi� si� znik�d na b�onach – Jakby odwo�ano Bo�e Narodzenie
- Rogacz, w jego przypadku, jakby powiedziano mu, �e �wi�ta b�d�, a on ma by� �w. Miko�ajem. - powiedzia� r�wnie przystojny ch�opak, kt�ry pojawi� si� przy tamtym tak samo nagle.
- Flich i �w. Miko�aj?! �apa, czy� ty na m�zg upad�? – roze�mia� si� nieco pulchny i ni�szy od tamtych ch�opak. W r�kach trzyma� srebno-z�ot� peleryn�.
- A co to takiego? - zapyta� robi�c g�upkowat� min�. Wygl�da� tak komicznie, �e wszyscy zacz�li si� �mia�.
- Dobra, �apa. – powiedzia� James Potter, czy innymi s�owy Rogacz, patrz�c na Syriusza.
– Id�cie po Lunatyka, ja schowam gdzie� peleryn� i map�. – rzek� zabieraj�c Glizdogonowi trzymany przez niego materia� i ruszy� w stron�, w tej ciemno�ci, bli�ej nieznan�.
W tym czasie na niebie pojawi� si� ksi�yc o�wiecaj�c swym blaskiem ca�e b�onia. Chwile p�niej, cz�owiek zaobserwowa�by jak, miejsce ludzi zast�puje, ma�y gryzo� i czarny, jak smo�a, pies, kt�rzy zmierzaj� w stron� wierzby.
James, podszed� do drzewa i wsadzi� w dziuple dziwne p��tno i rzekomy zwyk�y kawa�ek pergaminu. Przysiad� pod nim(drzewem) i zacz�� obraca� w d�oniach lusterko, wyj�te z kieszeni. Pami�ta� jak je znalaz� u ojca na strychu. Ale nie teraz o tym. Ju� mia� wstawa�, ju� chowa� lusterko, gdy wydoby� si� z niego d�wi�k.
- James, Rogacz! – James, zdziwiony spojrza� w nie. To wo�a� Syriusz po drugiej stronie.
Ci�ko oddycha� i mia� �wie�� nieg��bok� ran� na skroni. - Lupin dzisiaj jest strasznie dziki, wyrwa� mi si� i pobieg� chyba przed zamek. A chyba zdawa�o mi si�, �e kto� tam by�!
James szybko przemieni� si� szybko w pi�knego jelenia i pobieg� w miejsce, o kt�rym m�wi� Syriusz. Gdy przyby� na miejsce, zakl��by (gdyby nie by� jeleniem), widz�c, co si� dzieje: ma�y ch�opak, najprawdopodobniej z pierwszej klasy, za pomoc� r�d�ki wali� marnymi zakl�ciami w w�ciek�ego wilko�aka. Na jego twarzy malowa� si� strach. I ten ch�opiec i Rogacz wiedzieli, �e ma�y nie ma szans. Jego zakl�cia nawet nie robi�y mu krzywdy, a co tu dopiero m�wi�, aby wilko�ak zostawi� go w spokoju. James niewiele my�l�c rozp�dzi� si� i waln�� w Lunatyka rogami. Wida� ze niemi�o zaskoczony, pot�nie waln� o pobliski kamie�. Popatrzy� na jelenia i zamierza� zrobi� kolejny atak, gdy niespodziewany cios zn�w go powali�. Spojrza� przed siebie. Tym razem sta� tam jeszcze czarny pies. Ch�opiec – ju� wyczerpany – straci� przytomno��. Taak, to on by� jego ponownym celem. Niestety, nim zd��y� zrobi�, cho� jeden krok zwierz�ta sprawi�y, �e jego, ju� siny bok przeszy� kolejny ostry b�l. Wiedzia�, �e nie ma szans. Uciek� w stron� Zakazanego Lasu.
Nast�pnego dnia ch�opiec obudzi� si� w skrzydle szpitalnym. A to jak tam trafi� pozosta�o tajemnic�. Jedyne, co pami�ta� z tamtego wieczoru, to pi�knego jelenia, kt�ry nie wiedzie�, dlaczego uratowa� mu �ycie.

No to pa:***
Milaj&Marcy

[ 9 komentarze ]


 
James, skarbie ty moje!
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Sobota, 11 Października, 2008, 21:50

No i tak to bywa jak tylko Peter we�mie ksi�g� do r�ki, od razu ona zginie. Ca�y tydzie� jej szukali�my. No normalnie my�la�em, �e go udusz�. Chcia� co� napisa� w naszej ksi�dze - O.K. da�em mu j�, ale aby od razu j� zgubi�?! Oj Peter d�ugo twoje r�ce nie tkn� naszego skarbu. A propos skarbu. Skoro ksi�ga jest dla nas bardzo wa�na trzeba by by�o zabezpieczy� j� jakim� zakl�ciem. Aby tylko ci, kt�rym jest dane s�ysze� o naszych dokonaniach, mogli dowiedzie� si� czego� wi�cej. Hmmm…no dobra kiedy� jeszcze o tym pomy�le, mo�e Lupin na co� wpadnie. A teraz skoro pami�tnik si� znalaz� – nale�a�oby co� w nim napisa� ;-)

***
Nie pami�tam, kiedy zlecia�y nam te dwa pierwsze miesi�ce nauki. To szybko min�o tak jako� szybko. Najpierw lekcje organizacyjne, p�niej trzeba by�o si� wzi�� za nauk�, a w ko�cu odrabianie szlaban�w, zarabianie kolejnych i nocne wycieczki.
By� wczesny ranek, a my (Ja, James, Peter i Remus) ca�� noc sp�dzili�my na b�oniach wyg�upiaj�c si� nawzajem. Ba chyba tego dnia…znaczy nocy wcale nie spali�my. Poszli�my na �niadanie zacz�o si� ju� troch� si� zbiera� uczni�w, a my chcieli�my i�� do dormitorium po ksi��ki od historii magicznej. Ledwo wstali�my od sto��w, gdy w naszym kierunku sz�a profesor McGonagall. Wymieni�em z Jamesem spojrzenia, kt�re znaczy�y mniej wi�cej „I po co my�my si� tak darli w nocy pod jej oknem” (Nie, nie b�jcie si� – wcale nie �piewali�my serenady). Wtedy nasz „kochany” Potter postanowi� nas jako� „wybawi�”.
- Ale pani McGonagal, my w nocy wcale nie wyszli�my, aby �ama� zasady, ale szukali�my Petera r�d�ki, kt�ra…
- Po pierwsze – przerwa�a mu – PROFESOR McGonagall, a po drugie, o czym ty w og�le m�wisz? Co si� sta�o z Pettigrewa r�d�k�? – Ona o niczym nie wiedzia�a?! No to nas wkopa�e� Potter.
- A nic, nic po prostu zostawi� j� w klasie i musieli�my dzisiaj rano wcze�nie wsta� i po ni� i��. To by�o chwil� przed si�dm�.
- No dobrze, przyjmijmy, �e tak by�o. Nie b�d� si� dzisiaj w to zag��bia�, bo mam do was inn� – pilniejsza spraw�. Panie Porter, niech pan przyjdzie do mnie do gabinetu przed pierwsz� lekcj�.
- Dobrze pani profesor!
I poszli�my. Nie b�d� wam tru� o tym jak si� dosta�o Jamsowi za to, �e nas o ma�o nie wrobi�. I o tym jak my�my poszli na lekcje, a Potter (heh czuj� si� jak Lily) na randk� z Minewr�. Bynajmniej, my�leli�my (tak to nam te� si� czasem zdarza), �e zd��y na lekcje, albo przynajmniej si� sp�ni kilka minut. A go nie by�o ca�e dwie bite godziny (na transmutacje te� nie przyszed�). No przecie� skoro profesorka nas uczy�a transmutacji – nie m�g� z ni� tak d�ugo gada�. Wkurzy�em si� i to tak porz�dnie. Przecie� m�g� nam powiedzie� w przerwie pomi�dzy histori� a transmutacj�, po co go wezwa�a. A nie. Wiecie jak to jest si� nudzi� przez cho�by dwie godziny, gdy jest si� przyzwyczajony do rozrywki!
Ale najzabawniejszy by� m�j wyraz twarzy, gdy po lekcjach wszed�em do pokoju (bynajmniej tak twierdzi Remus).
A co zobaczy�em?
��ko Jamesa by�o nienagannie pod�cielane, nic si� nie wala�o pod nim. Szafka sta�a otworem, a w niej – �adnych rzeczy Rogacza. Zreszt�, gdy si� rozgl�dn��em po pokoju musia�em nie�le si� natrudzi�, aby znale�� cho� jedn�. I ku memu przera�eniu – znalaz�em j�. By� to kufer, a w nim – wszystkie jego rzeczy. W tedy do pokoju wesz�o moje „kochanie” we w�asnej osobie.
- Wywalili mnie!
- �e jak?!
- McGonagall, kaza�a mi po prostu pakowa� sw�j kufer i jad� dzisiaj poci�giem mugolskim do Londynu. Stamt�d odbior� mnie rodzice.
-A…a…ale dlaczego. Co takiego zrobi�e�? Przecie� wszystkie akcje robili�my my wszyscy…no przynajmniej prawie wszyscy. Ale ja z tob� zawsze by�em!
I w tym momencie us�ysza�em co�, czego najmniej si� spodziewa�em. Ot� Ten Idiota zacz�� si� �mia�. Wyobra�acie sobie to. Gadamy o powa�nych sprawach, o naszej przysz�o�ci, a ten palant si� �mieje. Ju� mia�em wyci�gn�� r�d�k�, aby go paln�� jakim� zakl�ciem i wtedy zauwa�y�em Petera i Remusa le��cych na ziemi. Ma�o tego – oni te� si� �miali.
- Syriusz…tylko ty mog�e� si� na to nabra� – powiedzia� Lupin przez �zy
- Czy kto� mi powie, co si� tu dzieje?
- Nie wywalili mnie, ale po prostu jad� do domu. Zmar� jaki� kuzyn mamy czy kto� tam. I rodzice chc� abym zosta� u nich jeszcze przez tydzie�. Wracam w niedziele.
- No dobra, a oni sk�d o tym wiedz�?
Wtedy w r�kach Remusa zobaczy�em list. Z daleka pozna�em pismo mamy Pottera.
- Le�a� na stoliku, kiedy weszli�my.
Wkurzony, �e mnie tak wrobili i �e wyszed�em na idiot� wypad�em z dormitorium i ruszy�em przed siebie. Nie obchodzi�o mnie, dok�d id�. Po prostu si� poczu�em jak…dure�.
Ale dobra. Doszed�em do…Eee…jakby to tu nazwa�…�lepej uliczki (chyba tak na to m�wi� mugole). Znaczy si� by�y tu drzwi, ale zamkni�te. Ju� si� wraca�em, gdy nagle przypomnia�em sobie o r�d�ce (Ja to mam refleks). Ech, kurcze…tylko jak sz�o to zakl�cie…ach no w�a�nie.
- Alohomora!
Otworzy�y si� prawie bez �adnego sprzeciwu, jedynie tylko troch� skrzypn�y.
Na pierwszy rzut oka klasa, do kt�rej wszed�em, niczym si� nie r�ni�a, od znanych mi innych opuszczonych klas (kt�rych w Hogwarcie s� tysi�ce!).
Ale to tylko pozory. Okaza�o si�, �e sto�y nie s� u�o�one w k�cie klasy, ani u�o�one tak jak te w zwyk�ych klasach, ani te� porozwalane jak si� da. Chodzi o to, �e kto� je u�o�y� eee…po swojemu. Ot� kilka �awek by�o razem ustawionych na �rodku, Kilka po bokach, a kilka pod �cian�. Krzes�a by�y ustawione tak jakby w p�okr�gu. Natomiast na tablicy widnia�y jeszcze s�owa, po kt�rych od razu pozna�em, kto „wynajmuje” t� klas�.
Po dok�adnym zbadaniu klasy, do�o�y�em wszelkich stara�, aby j� zostawi� w stanie pierwotnym. Po czym po zamkni�ciu jej postanowi�em wr�ci� do dormitorium.
James sta� w PW z kuframi i czeka� na mnie.
- A ty ju� jedziesz?
- No przecie� m�wi�em ze dzisiaj wyje�d�am. Ju� mia�em wychodzi�.
- No tak, tylko, je�li chodzi o ciebie, nigdy nie wiadomo, kiedy k�amiesz, a kiedy m�wisz prawd�. – Wtedy on wyszczerzy� te swoje bia�e z�bki, a mi ca�a z�o�� tak jakby przesz�a. R�wnie� si� u�miechn��em;]
-Pa, bracie! Wracam za jaki� czas – u�cisn�li�my si� nawzajem, po czym Potter musia� biec na poci�g.

Tydzie� p�niej

Nie napisze, co si� dzia�o w mi�dzy czasie, bo tak naprawd� nic si� nie dzieje bez Jamesa, a na pewno nic ciekawego. Jedynie Lily chodzi�a jaka� u�miechni�ta i szcz�liwa.

Ale mniejsza z tym. Gdy James wr�ci�, wszystko normalnia�o. Tym bardziej dzi�ki jego „prezentowi”.
A co si� sta�o? Sytuacja podobna jak ta sprzed tygodnia. Wchodzimy do dormitorium – Jamesa nie ma, kufer jest.
- A ten baran, gdzie si� podzia�? – paln��em bez namys�u. Bo przecie� jak to mo�e by� by si� nawet nie przywita�. No c�, ale otrzyma�em „nagrod�” za niemy�lenie, w g�ow�. Odwr�ci�em si�, za mn� sta� Peter.
- Czy ci� ca�kiem pogrza�o? Za co to?
- A…a �e co?
- Dlaczemu mnie waln��e�?
- Ze niby ja?!
- No nie wiesz, sam si� uderzy�em. No tak jak mog�em zapomnie�. Nudzi�o mi si�, wi�c si� uderzy�em!
- Ale ja ci� nie uderzy�em!
- W takim razie, kto? No nie m�w, �e Lupin. – Co oczywi�cie nie mo�liwe, bo ten akurat sta� kilka krok�w przede mn�.
- Dobra sko�czcie ju� z tym. Syriusz, widzia�e� m�j referat z zielarstwa?
- No zostawi�e� go na ��ku.
- No w�a�nie go tam nie ma.
I tak w�a�nie zacz�o si� przeszukiwanie pokoju. Sprawdzali�my no chyba wsz�dzie. Pod ��kiem, na ��ku, obok szafki nocnej…nigdzie nie by�o.
- A mo�e James wzi��. Przecie� by� tu.
- A mo�e to TY go wzi��e�! – powiedzia� Remus si�gaj�c do mojego kufra i wyci�gn� prace lekcyjn�.
- Co? Ja jej nawet nie tkn��em!
Wtedy co� hukn�o. Jakby co� wielkiego si� przewr�ci�o. W tr�jk� spojrzeli�my w tamtym kierunku. Co zauwa�yli�my? Nogi! A dok�adniej par�…znaczy si� dwie nogi jednej osoby…kurcze popl�ta�em si�. Bynajmniej na pod�odze le�a� James, a dok�adniej jego nogi. Po chwili do��czy�a do nich reszta cia�a, musia�by si� zdarzy� cud, aby si� nie �mia�.
- James?!
- Szkoda, �e nie widzicie swoich min.
- Ja ci� kiedy� zabije! I ca�y �wiat mi za to podzi�kuje!
- Dobra, ale najpierw zobacz, co mam! – M�wi�c to wsta� i podni�s� tkanin�, na kt�rej siedzia�. W �yciu jej nigdy nie widzia�em, ale pozna�em od razu. To by�a peleryna-niewidka.
- Sk�d ty to masz?!
- Od ojca! Da� mi ja wieczorem nim wyjecha�em. Podobno od pokole� jest w naszej rodzinie. Chcia� mi j� da� dopiero na trzecim roku, ale nie m�g� wytrzyma� tyle.
- Skarbie ty moje! Wiesz, �e ci� kocham!
- Jeszcze przed chwil� chcia�e� go zabi� – powiedzia� Remus ogl�daj�c peleryn�.
- No co ty, JA?! W �yciu!
- Trzeba b�dzie j� jeszcze dzisiaj wypr�bowa�!
Co on robi, �e ma tak bia�e te z�by?


Milaj

[ 9 komentarze ]


 
Rozb�j Hogwartu.
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 15:18

To ju� trzeci wpis, dlatego teraz kolej na mnie. Na Waszego megaextra, przystojnego Jamesa. Ja si� chwal�? Nie... absolutnie si� nie chwal�, ja tylko m�wi� prawd�, a co... �yje si� tylko raz. Nie mam do opowiedzenia dzisiaj za du�o.

Z samego rana wyruszyli�my do Hogsmeade. Do�� d�ugo tam siedzieli�my, po czym udali�my si� na b�onia i zajadali�my si� wszystkimi smako�ykami. Zacz�o pada�, wi�c nie mieli�my nawet ochoty na �arty. Sp�dzili�my reszt� dnia w pokoju, a ch�opaki przed chwil� udali si� na kolacj�, ja zosta�em sam. I wykorzystuj�c chwil�, wpisuj� si� w�a�nie do Ksi�gi. Nie dostali�my dzisiaj �adnego szlabanu. A skoro mowa ju� o szlabanach, to a� chce mi si� opisa� nasz pierwszy, wielki szlaban. Nie by�o to jakie� niewinne, ma�e przegi�cie, tylko to by�o co� powa�nego.


Z samego rana wydawa�o si�, �e b�dzie s�onecznie. Niebo by�o niemal bezchmurne, a przy s�o�cu da�o si� szybko opali�. Wstali�my i poszli�my na �niadanie. Nie b�d� rozpisywa� tego, ze jeszcze wcze�niej si� ubierali�my, wyg�upiali�my i, �e Syriusz przesiedzia� ca�y czas w �azience i, gdy mieli�my ju� i��, dopiero wyszed�. Na �niadaniu nie wydarzy�o si� nic ciekawego. Zacz�li�my rozmawia� o tym, czy zrobimy dzisiaj jaki� prze�omowy szlaban. Taki, o kt�rym zapami�taj� wszyscy.
- No tak, tylko co to mo�e by� – powiedzia�em po wystarczaj�co d�ugiej debacie. ( Lekcje zaczyna�y si� o 10 a by�o kr�tko przed 9, wi�c mieli�my du�o czasu na zaplanowanie psikusa. Nie b�d� wam opisywa� r�wnie� tego, jak doszli�my do wspania�ego zako�czenia debaty.
Udali�my si� na lekcje i ju� nawet nie pami�tam, jakie to by�y, i na kt�rych spali�my. Po lekcjach, jak pami�tam, wr�cili�my do Pokoju Wsp�lnego.
- S�uchaj stary, czym niby mamy to rozla�? Znasz jakie� zakl�cie na to? – spyta� Syriusz
- Ale� oczywi�cie. Dlatego powiedzia�em, �e to b�dzie na pewno na pokazie.
- OK. Remus id� na wyznaczone miejsce, a Ty Peter „wypo�ycz” od pani Pomfrey t� b�ocist�, obrzydliw� ma�. Ale wypo�ycz w sensie takim, �eby nie widzia�a.
- O.K. Lec� - pwoiedzia� Pet i wybieg� z Remusem.
- A my jeszcze co� sprawdzimy.
Ch�opacy wyszli, a ja zostalem sam na sam z Syriuszem
- Co chcesz jeszcze sprawdzi�? – odezwa� si� Syriusz.
- Nic, chcia�bym z Tob� pogada�.
- Zebra�o Ci si� teraz na �ale
- Nie, chodzi tylko o to, czy Lily b�dzie mnie chcia�a. Wiesz, zrobi� dzisiaj co� okropnego. Ona to zobaczy i mo�e mi tego nie wybaczy�, wiesz jak mi si� podoba.
- Przesta� na pewno Ci wybaczy, to nie jest tam jaka� pusta blondynka, nie jeste� te� jej oboj�tny, to wida�. Nie martw si� stary, wszystko b�dzie dobrze.
- Naprawd�?
- Naprawd�!
- Dzi�ki, ul�y�o mi.
Pospiesznie udali�my si� na miejsce. Peter przybieg� i kazali�my mu rozla� wszystko na posadzk�. Wybrali�my odpowiedni moment, bo nikt nie kr�ci� si� po pi�trze. Wszyscy byli na b�oniach. (By�o s�oneczne, wr�cz gor�ce popo�udnie.) Ja i Syriusz przynie�li�my ogromn� ilo�� makulatury i dzi�ki magii rozrzucili�my j� po wszystkich stronach tak, �e przyklei�y si� do �cian i na pod�og�. Na razie wszystko wygl�da�o dramatycznie. Porozrzucali�my �ajnobomby. Za pomoc� jednego, kr�tkiego zakl�cia odczarowali�my zbroj� �o�nierzy. Wszed�em razem z Syriuszem do wewn�trz nich. Remus i Peter zadbali r�wnie� o inne ciekawe rzeczy (ju� nie pami�tam jakie) . Efekt by� doskona�y ca�e pi�tro by�o w stanie tragicznym. Nawet po�ci�gali�my obrazy i pomazali�my �ciany. Rem i Pet wybiegli na dw�r, mieli oznajmi� wszystkim uczniom, co si� sta�o na pi�trze. Biegn�c niechc�cy w��czyli �ajnobomby i przedwcze�nie wybuch�y. Nas rozrzuci�o, a po chwili s�yszeli�my jak wszystkie kartki jeszcze bardziej porozlatywa�y. S�ycha� by�o biegn�cych uczni�w. I wrzask prof. McGonagall. Plan si� uda�. Ku wszystkim przybby�ym rozprys�y si� sieci, wszyscy zostali uwiezieni, a my w zbrojach zacz�li�my w�drowa� ku uczniom i nauczycielom. Wylecia� nagle sztuczny dym, tak �e efekt by� przera�aj�cy. Dziewczyny zacze�y piszcze�, nie mog�c si� uwolnic. (Remus m�wi�, �e naprawd� wygl�dali�my strasznie) Dym przesta� wylatywa� i Syriusz zapali� wszystkie kartki, przez co, nie wiedziec dlaczego, zacz�y pali� si� r�wnie� sieci. Sytuacja wymkn�a si� spod kontroli. Nie wiedzieli�my, �e sieci te� si� zapal�. Us�yszeli�my krzyk prof. Slughorna:
- Szybko, niech kto� biegnie po profesora Dumbledor’a.
Po chwili na pi�tro wbieg� profesor-dyrektor. Zag�uszaj�c piski uczni�w i lamenty dziewcz�t rykn�� :
- Ciszaaaaa!!!
Wszyscy umilkli i nagle z jego r�d�ki wylecia� pot�ny strumie� wody. My wykorzystuj�c chwil� zdj�li�my zbroj� i wbiegli�my pod siatk�, tu� obok Petera i Remusa. Dyrektor w bardzo kr�tkim czasie przywr�ci� wszystko do poprzedniego stanu. �ciany nie by�y popisane, butelka z mazi� (tak, nie przeczytali�cie �le, z mazi�! Ciekawe jak si� tam znalaz�a, no nie?) od piel�gniarki sta�a przy �cianie. Makulatura le�a�a tu� obok posk�adana i czysta. Nie by�o nawet �adnego �ladu po tym, ze co� tu si� przed chwil� dzia�o. Nawet wszystkie sieci zosta�y usuni�te.
- Pani Minerwo, Potter i Black, za pi�� minut widz� was u mnie w gabinecie. – wykrzykn�� Dyrektor, nie przestaj�c si� �mia�. Wicedyrektor na nas spojrza�a i palcem wskazuj�cym pokaza�a nam drog�. Ruszyli�my za Dyrektorem, a tu� za nami pani profesor. Pierwszy raz byli�my w gabinecie Najwy�szego. Stan�li�my ko�o pos�gu. Dyrektor wypowiedzia� has�o i pos�g zacz�� si� obraca�, ukazuj�c nam wej�cie na schody. Ruszyli�my ku g�rze. Na samym ko�cu schod�w umieszczone by�y drzwi. Weszli�my do �rodka, a profesor ogromnymi krokami ruszy� ku swojemu biurku, i usiad� na wielkim kre�le.
- Usi�d�cie prosz�. – rzek� wskazuj�c r�k� na dwa krzes�a. Zorientowa� si�, �e pani McGonagall nie ma gdzie siedzie�, wi�c wyczarowa� trzecie. Gdy upewni� si�, �e siedzimy m�wi� dalej:
- Nie b�d� si� pyta�, czemu to zrobili�cie, bo to jest pytanie retorycznie. Wi�c zadam inne: Czy wiecie jakie s� tego skutki?
Kiwn��em g�ow�.
- Nie dos�ysza�em panie Potter!
- Tak, panie profesorze. Wiem, jakie s� tego skutki. Mamy i�� do dormitorium si� spakowa�?
- Gdybym by� bardzo surowym dyrektorem odpowiedzia�bym, �e tak. Ale poniewa� nim nie jestem i to jest wasze pierwsze wi�ksze przewinienie powiem: Nie.
Ul�y�o mi, kamie� z serca!
- A wi�c, jaka jest nasza kara? – tym razem to Syriusz zada� pytanie.
- Nie b�dzie to potulna kara, taka jak jeden dzie� szlabanu. B�dzie to ca�y miesi�c i na dodatek zostaniecie zawieszeni w przysz�ym meczu Quidditcha. Wiem, �e jest bardzo wa�ny, ale trzeba by�o pomy�le�, a nie od razu dzia�a�!
- Co?? Nie mo�e pan tego zrobi�, gramy ze �liz.. to znaczy ze Slytherinem. Kapitan b�dzie w�ciek�y.
- Mog� to zrobi�. Ale kapitan mo�e by� w�ciek�y, lecz na wasz� obron� porozmawiam z nim. Zrozumie to, nie bez powodu zosta� kapitanem.
- Mo�emy ju� i��?
- Tak. B�dziecie mie� szlaban codziennie o 19. Nie zapomnijcie, �e nast�pne takie przewinienie i ju� nie b�d� taki �askawy. Id�cie ju�. – wyrzek�, a potem zwr�ci� si� do pani McGonagall – a z pani� musz� porozm….

Dalej ju� nie s�yszeli�my, bo wyszli�my. By� to dla nas szcze�liwy dzie�, w ko�cu mogli�my zaszale�!


Marcy

[ 21 komentarze ]


 
Nowa znajomo��.
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Wtorek, 19 Sierpnia, 2008, 17:46

Och.. ile to si� dzisiaj dzia�o. James i Lily si� znowu pok��cili, ale to nie jest chyba czyn do opisywania. Dla nich to codzienno��. Remus zdoby� dzisiaj dla nas, dla Gryfindorru, 20 punkt�w. Na eliksirach… szanowny pan Slughorn kocha jego i Lily. Zaprosi� ich nawet do klubu Wie�niaka… albo mi�czaka nie wiem, nie pami�tam… �limaka? Ach, no pewnie, �e �limaka. Dzi�ki James. No to zaprosi� ich do tego klubu i musz� i��. A najlepsze jest to, �e mog� przyj�� osoby wraz z nimi. Remus bierze nas. Na samo zapytanie, czy idziemy ch�rem odpowiedzieli�my, �e tak. Remus m�wi�, �e tam niez�e dziewczyny chodz�, �e niby dla mnie? Och.. zapomnia�em powiedzie�, �e to ja – Syriusz pisze. No to wracaj�c do tej k��tni Lily i Jamesa, Ruda broni Smarka, a James broni Lily przed Smarkiem. Troch� pogmatwane? No to do�o�e jeszcze, �e ja bronie czasami Jamesa przed Smarkiem. Znowu si� o Wycierusa pok��cili. Ja tu gadam o Lily i Smarku, a Wy mo�e nie wiecie kto to jest… No to od razu opowiem. Lily Evans – �liczna, rudow�osa dziewczyna. �liczna, ale nie dla mnie, dla Jamesa. On si� w niej zakocha�, a ona go nie chce. Uwa�a, �e on i ja jeste�my za dziecinni i, �e ona nie b�dzie si� spotyka�a z kim�, kto torturuje ma�e dzieci. My torturujemy? My wielcy Huncwoci? Wkurza mnie ta dziewczyna. A co my mamy robi� innego w szkole? Uczy� si�? Nie… to by�oby bez sensu. Nie chce by� drugim Remusem. Jestem, jaki jestem i na tym koniec. A Severus Smarkerus Snape ucz�szcza do Slytherinu. Za to go nienawidzimy. Na tym sko�cz�, bo nie mam, co o nim opowiada�. Nie b�d� niszczy� kartek na wycierusa. Wpad�em dzisiaj na niesamowity pomys�, �eby napisa� o tym jak Lily i James si� poznali. No to zaczynam:

Nast�pnego dnia, zaraz po ceremonii udali�my si� w tr�jk� pozwiedza� b�onia. Ja, Remus, Peter i James.
- Tata, jak by�em m�odszy, nauczy� mnie fajnego zakl�cia. Powiedzia�, �ebym go u�ywal tylko wtedy, kiedy kto� mi b�dzie dokucza�. Ostrzega� mnie jeszcze przed mam�, �ebym jej o tym nie m�wi�, �e znam to zakl�cie od taty. – Wyzna� jednym tchem James
- Na co ty czekasz, pokazuj.
- Expeliarmus – wykrzykn�� kieruj�c r�d�k� w stron� �lizgona, z tego samego roku. Reakcja by�a natychmiastowa. Ch�opak odlecia� na dziesi�� metr�w do ty�u. By� nawet oszo�omiony, bo gdy podeszli do niego koledzy spyta� si�, gdzie jest mama. Hihi, typowy synek mamusi :d
Wsta� i nawet do nas nie podszed� tylko oddali� si� za pomoc� kumpl�w. Ja za to ca�y zarycza�em si� od �miechu.
- Przesta� si� �mia�, a ty wi�cej tego nier�b. – warkn�a rudow�osa dziewczyna, tak to w�a�nie Lily, a niedaleko niej Severus, Smarkerus.
- Och, wtr�casz si�, a nawet si� nie przedstawisz. Witam pi�kn� pani�, jestem James Potter. – zadrwi� i uk�oni� si� do samej ziemi. My�la�em, ze zaraz zrobi fiko�ka.
- Mi wcale nie jest mi�o. Lily Evans. Ale teraz nie odbiegaj od tematu. Ten ch�opak nic Ci nie zrobi�, a Ty go tak traktujesz. Wstyd� si� ! – prychn�a i odesz�a ci�gn�c za r�kaw Snape’a.
- Taka m�oda, a ju� pyskuje. – u�miechn��em si�.
- M�oda, ale jaka �liczna.

No, to jest w�a�nie ich pierwsze spotkanie. Ona wida� od samego pocz�tku go nienawidzi, wida� to po jej reakcji. Jaka wra�liwa na dobro innych… ochh, niestety musze ko�czy�. Idziemy na kolacj�.


Marcy

**
Przepraszam, �e taka kr�tka, ale mmia�am pewne problemy. Obiecuj�, �e now� dam w poniedzia�ek. Ko�o 15:00

[ 10 komentarze ]


 
Do Hogwartu!
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Niedziela, 10 Sierpnia, 2008, 20:02

Pierwszy wpis wprowadz� ja – R.Lupin. Petter ju� dawno �pi – nie wiem, czym si� on tak szybko zm�czy�, bo jak tylko przyszli�my z kolacji, on pad� na ��ko i zasn��. A James i Syriusz? No to chyba oczywiste – odrabiaj� szlaban. No znaczy si� tylko �apa odrabia, bo James mu pomaga. W jaki spos�b? Zwabia wo�nego na inne pi�tro (nie pytajcie mnie jak), a p�niej wraca do Syriusza i „pomagaj�” sobie magi�. Pami�tam jak profesor McGonagall ich raz na tym z�apa�a. By�a tak w�ciek�a, �e ch�opacy przez tygodnie zarywali noce.

Ale do rzeczy: zaczn� chyba od tego jak si� poznali�my.

Sta�em na stacji King Cross w Londynie. Zegar na �cianie wskazywa� za dwadzie�cia jedenasta. No tak – wiedzia�em, �e b�dziemy przed czasem. Ale mama taka jest. Od kiedy zdarzy� si� ten, nazwijmy to, wypadek, sta�a si� inna - teraz powiedzia�bym nadopieku�cza, kiedy� po prostu zaradna. Nie wiedzia�em, ze jej przewra�liwienie, ma swoje korzenie w mojej osobie. Nie wiem, dlaczego nigdy nie zauwa�a�em, �e wci�� lata ko�o mnie. Czy�bym by� a� tak zamkni�ty w sobie?
Wracaj�c do tego, co si� dzia�o na stacji. Weszli�my na stacj� 9 i ¾. Przy czerwono–czarnym poci�gu sta� konduktor i kilku maszynist�w. Jaka� m�oda i pulchna kobieta przesz�a obok lewituj�c kilka pude�. Mijaj�c mnie u�miechn�a si�, po czym skierowa�a si� w stron� pierwszego wagonu.
Kiedy ja rozgl�da�em si� po stacji, moja mama podesz�a do jednego z m�czyzn, kt�ry majstrowa� r�d�k� przy maszynie i o co� si� zapyta�a. Po chwili wr�ci�a do mnie i poinformowa�a, �e mog� sobie poszuka� przedzia�u. Mia�em pe�ny wyb�r. Uczni�w, lub przysz�ych uczni�w Hogwartu, b�d�cych na peronie mo�na by�o policzy� na palcach, a po�owa z nich sta�a jeszcze z kuframi.
Szybko znalaz�em przedzia�, kt�ry mi najbardziej odpowiada�. Niby wszystkie by�y takie same, ale ka�dy si� czym� r�ni�. To tak jak siedzenia w mugolskim autobusie (si� jecha�o to si� wie:)). Zanim si� troch� pom�czy�em z kufrem i wr�ci�em do mamy, peron by� ju� zat�oczony. Szcz�cie, �e nigdzie nie odchodzi�a, to j� w miar� szybko znalaz�em.
- Dobrze skarbie, �e ju� jeste�! Masz tu troch� galeon�w, na s�odycze i takie tam. – wrzucaj�c monety do mojej kieszeni, spojrza�a nerwowo na zegarek – Ech, ja musz� ju� lecie�. Spotkanie. Pami�taj, co ci m�wi�am. Nie w��cz si� po nocach po zamku i nie wylewaj �adnych eliksir�w, kt�re da ci piel�gniarka. Dumbledore to z�oty cz�owiek skoro zda� sobie tyle trudu, aby ci� przyj��. Za dziesi�� minut odjazd. No to pa, skarbie. Musze lecie�. Pa! – Przes�a�a mi buziaka, po czym posz�a w stron� barierki. Gdy si� odda�a widzia�em w jej r�ku chusteczk�, kt�r� wyciera�a �zy. No tak, nigdy nie stara�a si� pokazywa�, �e p�acze.
P�niej jeszcze przez chwil� spacerowa�em po peronie. Po chwili t�ok by� nie do zniesienia, wi�c wr�ci�em do mojego przedzia�u.
Zasta�a mnie mi�a niespodzianka. Ot� w moim przedziale kto� siedzia�. A dok�adniej dw�ch ch�opak�w.
- Wszyscy w mojej rodzinie byli w Slytherinie. Natomiast ja mam dosy� gadania o tym, jaki on jest szlachetny. Nie p�jd� tam. Ju� o wiele bardziej wole by� w Huffelpaffie.
- Ja za to chc� p�j�� do Gryffindoru…- pierwszoklasi�ci, przesz�o mi przez g�ow�. Nawet nie zauwa�yli, �e wszed�em. Pewnie jeszcze tak d�ugo by gadali, gdybym im nie przerwa�.
- Cze�� wam. – zaj��em miejsce przy oknie. Nie wiem, czemu odebra�em wra�enie jakby popatrzyli na mnie jak na przybysza z kosmosu. – Jestem Remus Lupin.
- Hej – odezwa� si� ch�opak nieco wy�szy ode mnie (bynajmniej w pozycji siedz�cej), o kruczoczarnych w�osach i z okularami na nosie – Jestem James Potter. To jest Black…
- Umiem si� przedstawia�. Syriusz – rzek� wyci�gaj�c do mnie r�k�. Ledwo j� chwyci�em, a co� mnie porazi�o, po czym odruchowo cofn��em d�o�. Tamci si� zacz�li �mia�.
- Co to by�o?
- To nowy, jak to nazywaj� mugole, wynalazek. – u�miechn�� si� – Dok�adnie na czym to polega to nie wiem. W�tpi� czy oni o tym sami wiedz�. Paplali co� o napi�ciu, jakim� pr�dzie. Ja si� nauczy�em tylko to uruchamia� do przydatnych cel�w. – rzek� po czym wyszczerzy� z�by.
W tej chwili do przedzia�u wszed� jaki� niski nieco pulchny ch�opak o jasnych w�osach. Widz�c jego min� pewnie z pierwszej klasy. – Wolne?
- Nie, zaj�te. – powiedzia� James robi�c min�, jakby siedzia� na klopie. – Ale poczekaj, zaraz ko�cz�.
Widz�c zdezorientowan� min� ch�opaka wybuchli�my �miechem.
- Siadaj – powiedzia�em, bo ju� nie mog�em patrze� na biedaka. – Jestem Remus, dla przyjaci� Remi.
- James.
- A ja Syriusz. – wyci�gn�� r�k�. Dopiero teraz zauwa�y�em tam jaki� kabelek.
- A ja Petaaaaaaajjjjj – Kolejny, kt�ry si� da� nabra�. Zacz��em si� �mia�. Z boku to fajnie wygl�da�o:).
- Petaj…oryginalne imi� – za�mia� si� James.
Dopiero teraz wyjrza�em przez okno, wyjechali�my z Londynu. Nawet nie zauwa�y�em jak ruszyli�my.
Ch�opacy zacz�li si� spiera� jak �w ch�opak w ko�cu ma na imi�. Nie wiem jak im to wysz�o, ale w ko�cu uzgodnili, �e Retepan. Gadali�my ca�y czas. O tym, w jakim domu by�my chcieli by�, o Quidditchu, o pochodzeniu, a nawet o przedmiotach, kt�re ju� nas interesuj�. Spojrza�em przez okno. Kurcz�, s�o�ce ju� si� chowa�o.
Najlepszy by� efekt. Promienie s�oneczne pada�y na chmury barwi�c je na ��to. A te, jakby dla jakiej� zabawy, odbija�y je dalej, maluj�c wszystko w zasi�gu mojego wzroku na ten�e kolor. I jakby tego by�o ma�o, przez sam �rodek nieba p�yn�� pas czarnych chmur. Przypomina�o to drog�. W oddali szarza�y si� drzewa i co chwile si� b�yska�o. Zaraz b�dzie p�knie la�. Oderwa�em g�ow� od okna i kontynuowa�em nasz� rozmow� (o fasolkach wszystkich smak�w, kt�re w�a�nie wch�aniali�my). Nikt z nas nawet nie zauwa�y� jak burza przesz�a. W ko�cu trzeba by�o si� przebiera� w szaty szkolne.
Dotarli�my do stacji Hogsmeade. Uczniowie Hogwartu poszli jak�� �cie�k�, a my w przeciwn� stron� z olbrzymim cz�owiekiem, kt�remu nadano imi� Hagrid. Zaprowadzi� nas nad jaki� jezioro, gdzie czeka�y na nas ��dki (po cztery osoby do jednej). Pop�yn�li�my nimi do jakiej� jaskini pod zamkiem. Z tamt�dy zabra�a nas jaka� kobieta (jak si� p�niej okaza�o profesor Minerwa McGonagall, nauczycielka transmutacji), kt�ra prowadzi�a nas a� do wielkich d�bowych drzwi. Zacz�a co� m�wi�. Ale co, tego mi nie by�o dane wys�ucha�, gdy� James i Syriusz rzucili zakl�cie na ch�opaka o czarnych i t�ustych w�osach stoj�cego przede mn�, kt�re sprawi�o, i� wydawa�o mu si�, �e co� po nim �azi. Strzepywa� niewidzialnego stwora z r�kawa, z plec�w, z nogi. Obraca� si� wok� w�asnej osi, a ch�opacy si� z niego �miali, zreszt� nie tylko oni. Tylko profesor zachowywa�a spok�j, a� w ko�cu lituj�c si� nad nim, machn�a r�d�k�, dzi�ki czemu ch�opak przesta� si� miota�.
Ceremonii nie b�d� opisywa�. Powiem tylko tyle, �e Tiara Przydzia�u pos�a�a Mnie, Syriusza, Jamesa i Petera (Retepana) do Gryffindoru. Potem na sto�ach pojawi�a si� kolacja. Tyle da� naraz na oczy nie widzia�em. Nawet na Wigilii rodzinnej. P�niej przysz�a kolej na deser. Napcha�em si� do syta. Chyba nikt p�niej ju� nie mia� si� wsta� i doj�� do Dormitorium. Nas (pierwszoklasist�w) zaprowadzi� prefekt. Prowadzi� przez liczne korytarze, a� doszli�my do schod�w, kt�re zaprowadzi�y nas do wie�y. Na ich szczycie znajdowa� si� portret Grubej Damy. Prefekt wyja�ni� nam co nieco o pokojach, o pokoju wsp�lnym. Jak tylko weszli�my do naszej sypialni, nie przebieraj�c si� padli�my na ��ko i zasn�li�my.


Milaj

[ 13 komentarze ]


 
Pomocna Lily!
Wpis dodał jeden z Huncwot�w Sobota, 02 Sierpnia, 2008, 23:25

Wst�p nie b�dzie mia� �adnego wst�pu na dalsz� fabu��. Chcia�am tylko to jako� zacz��.
Zapewne powiecie, �e brak tu tej "�y�ki humoru", ale za to w dalszych notkach, mam nadzieje, b�dzie tego pe�no. A teraz zapraszam do czytania tej notki. Mam nadziej�, �e wam si� spodoba!
_______
Szkocja. W oddalonym o 20 km od wszelkiej cywilizacji domku, siedzia� nastoletni ch�opak. Wida� nie by� zadowolony. Kr�tko m�wi�c by� wkurzony. Ale od porz�dku.
Jak tylko zacz�y si� wakacje, jego rodzice wpadli na ”genialny” pomys�, aby je sp�dzi� u cioci na bezludziu, otoczonym pi�kn� zieleni�. W du…szy mia� t� ziele�. Rok szkolny si� rozpocz�� i ju� na starcie zrobi sobie zaleg�o�ci. A dlaczego jeszcze tu tkwi�? Ich samoch�d si� zbuntowa� i nie wiadomo dlaczego nie chcia� je�dzi�. Fakt, mogliby pojecha� poci�giem, ale to nie by�o w smak jego bogatym rodzicom. A samego go nie puszcz�. Teraz wraz z ciotk� pojechali (z�omem siostry jego matki)do pobliskiego miasteczka co� za�atwi�. By�oby tu ca�kiem zno�ne, gdyby mia� co robi�, ale jego ciotka nie mia�a nawet ksi��ek. Na pocz�tku planowa� „pozwiedza�„ ruiny pewnego zamku. By�o go wida� z jego okna. St�d wygl�da� jak ma�a zabaweczka. Niestety, zawsze kiedy prawie osi�ga� sw�j cel co� si� dzia�o. Albo zacz�� pada� ulewny deszcz, albo zacz�a go bole� noga, albo skr�ci� niepowa�nie sobie kostk�. Przyczyn by�o tyle, ile si� tam wybiera�. Gdyby tylko wiedzia�, �e to nie jest zwyk�y zamek…

Jak ju� zapewne si� domy�lacie ten zamek to nic innego, jak Szko�a Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Du�o by o nim opowiada�. My zainteresujemy si� tym co si� dzieje w pewnej wie�y.

***

- Widzieli�cie jego min�?! - powiedzia� przystojny, na oko 16-nastoletni ch�opak o kruczoczarnych w�osach z okularami na nosie, kt�ry pojawi� si� znik�d w sypialni ch�opc�w z sz�stego roku – By� tak czerwony jakby chcia� za wszelk� cen� znie� jajko…jakby odwo�ano Bo�e Narodzenie.
- Rogacz, w jego przypadku jakby powiedziano mu, �e �wi�ta b�d�, a on ma by� �w. Miko�ajem. - powiedzia� r�wnie przystojny ch�opak, kt�ry pojawi� si� przy tamtym tak samo nagle.
- Flich i �w. Miko�aj?! �apa, czy� ty na m�zg upad�? – roze�mia� si� nieco pulchny i ni�szy od tamtych ch�opak. W r�kach trzyma� srebno-z�ot� peleryn�.
- A co to takiego? - zapyta� robi�c g�upkowat� min�. Wygl�da� tak komicznie, �e wszyscy zacz�li si� �mia�.
- Co takiego tym razem przeskrobali�cie? – zapyta� Remus Lupin nie odrywaj�c wzroku od ksi��ki.
- My! Przeskrobali�my?! Lunatyk, m�wisz tak jakby� nas nie zna�. – za�mia� si� James.
- My tylko zrobili�my „ma��” inwazj� na 4 pi�trze. – odpar� Peter
- Tylko sobie wyobra�: wszystkie obrazy nagle spadaj� ze �cian, szyby - t�uk� si�, a wazy – p�kaj�…- zacz�� z przej�ciem opowiada� Syriusz.
- A do tego ca�y korytarz wype�nia si� b�otem. Flich by� tak zdenerwowany, a� my�la�em, �e wybuchnie! – zako�czy� Rogacz
- Wy i te wasze pomys�y. – skomentowa� Lupin – Nic dziwnego, �e Lily ci� nie …
Nie sko�czy�, gdy� trafi� w niego taki strumie� wody, �e go odrzuci�o.
- Nie ma, co – powiedzia� �apa w og�le nie przyjmuj�c si� tym, co przed chwil� mia�a miejsce – Jeste�my panami Hogwartu! Znamy wszystkie tajne przej�cia, mamy ca�kiem dobre oceny, mo�emy mie� ka�d� dziewczyn�…no prawie ka�d�, – spojrza� na Jamesa – jeste�my chyba najm�odszymi animagami w historii, a nauczyciele – maj� nas powy�ej tiary…
-Taak i pomy�le�, – zacz�� Peter - �e za jakie� sto lat p�jdziemy w zapomnienie.
- No co� ty Glizdon, zostanie po nas mapa!
- No i co z niej inni si� dowiedz� o S�ynnych Huncwotach Hogwartu?
- Peter ma racj�. – z trudem przyzna� James
Atmosfera w sypialni nagle si� zmieni�a. Zrobi�o si� tak nagle…cicho. Do wszystkich nos�w doszed� nieprzyjemny zapach �niadania, kt�re Peter nie dojad� jaki� tydzie� temu. Miesza�o si� to z zapachem brudnych ubra�, gdyby nie to, �e Huncwoci s� do tego przyzwyczajeni, zapewne wyparowaliby z pokoju w ci�gu sekundy. Ca�a czw�rka stara�a si� my�le�, po to aby co� wymy�li�.
- A co wy na to, aby zapisa� wszystkie nasze wyczyny, szlabany, przygody? – zapyta� Lupin kt�remu jako jedynemu si� to da�o.
- A je�li to wszystko trafi w niepowo�ane r�ce?
- Peter, ty chyba czasem nie my�lisz. Zapiszemy to w ksi�dze. Nie do��, �e zapiecz�tujemy to has�em, to jeszcze rzucimy na to zakl�cie nieczytelne. Czyli tak jak w mapie!
- Ale sk�d wzi�� odpowiedni� ksi��k� – zapyta� Rogacz.
Nad rozwi�zaniem tego pytania my�leli jaki� tydzie�. Ka�dy wiedzia� jaka jest im potrzebna. Twarda, ciemnobr�zowa i sk�rzana oprawa, nie za cienkie ��tawe kartki. Ale gdzie tak� znale��? W bibliotece by�o mn�stwo ksi�g, ale �adna si� nie nadawa�a – by�y przecie� zapisane. Rozwi�zanie znalaz�o si� samo i to dzi�ki Jamesowi.
- Lilka um�wisz si� ze mn�? Nied�ugo jest wypad do Hogsmeade. Mo�e p�jdziemy razem?- zapyta� po raz enty.
- Nie! – opowiedzia�a nieco g�o�niej ni� zamierza�a patrz�c na niego z w�ciek�o�ci� w oczach.
- Nie b�d� taka. Nie widzisz, �e ja cierpi�! Nie daj si� prosi�! – „Zn�w ta sama gadka” pomy�la� Lunatyk, kt�ry grza� si� przy kominku. W tym czasie Rogacz z�apa� Evans za r�k�. – Nie r�b mi tego…
- Bierz te swoje �apy, Potter – m�wi�c to cofn�a szybko d�onie. Sprawi�o to niestety, �e atrament wyla� si� na jej prace domow� – Och, widzisz co narobi�e�!- rozz�o�ci�a si� i si�gn�a po r�d�k� – Clanisio – rzek�a, co sprawi�o �e ca�y atrament znikn��. R�wnie� to co napisa�a wcze�niej. – I na dodatek rzuci�am z�e zakl�cie! Przez ciebie musz� pisa� wszystko od nowa!
Lunatyk podni�s� si�. Faktycznie ca�y pergamin by� pusty!
- Rogacz za mn�! – rzek� po czym wyci�gn� go z wie�y nim ten zdo�a� cokolwiek powiedzie�.
Szed�, a raczej bieg� z nim bez s�owa. Doszli do biblioteki i skr�cili w pusty rega�. Lupin zacz�� czego� szuka�.
- O co chodzi? – spyta� wreszcie zdezorientowany.
- Twoje luby, rzuci�o na pergamin niew�a�ciwe zakl�cie, przez co ca�y atrament znikn��! Gdyby tak je rzuci� na to! – powiedzia� wyci�gaj�c star� ksi�g�.
James spojrza� na niego z u�miechem na ustach:
- Nie wiem, co by�my bez ciebie zrobili.
- Rozwaliliby�cie ca�y Hogwart!

[ 13 komentarze ]


« 1 6 7 8 9   

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki