Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Parvati Patil!
Do 17 lutego 2008 pamiętnikiem opiekowała się Domcik4
Pamiętnikiem do 15 lutego 2007 opiekowała się Scarlet

  Dzień balu
Dodał Wiktor Krum Środa, 20 Lutego, 2008, 21:20

Cześć! Jestem Parvati i od teraz będę prowadziła ten pamiętnik. Jest to moja pierwsza nocia, dlatego chciałabym Was o coś prosić: czy moglibyście mi napisać, co piszę źle? Wtedy następne nocie byłyby ciekawsze.
Dlatego właśnie bardzo bym się cieszyła z ocen i komentarzy.

DZIEŃ BALU
Dzisiaj dzień balu... Ta myśl nie dawała mi spokoju na lekcjach. Po lekcjach wybiegłem z klasy i poleciałem się przebrać.
Po drodze wpadłem na Jordana.
-Gdzie lecisz, Wiktor?- zapytał złośliwie.-Idziesz się przygotować na bal z tą twoją lalunią?
Przez chwilę miałem ochotę mu przywalić, ale go zignorowałem.
-Idę się ubrać w jakieś PORZĄDNE ciuchy, w odróżnieniu od ciebie-postanowiłem mimo wszystko nie być mu dłużny.
Jordan uniósł dumnie głowę i odszedł. Czasami mnie naprawdę wkurza.
Nie zważając na kolejne drwiny ze strony moich kolegów, pobiegłem do pokoju i zamknąłem szybko drzwi na klucz. Odetchnąłem z ulgą. Najpierw poszedłem się umyć, potem zaś wziąłem moją szatę wyjściową jeszcze z Turnieju Trójmagicznego. Nagle spojrzałem na zegarek i zrobiło mi się gorąco: została mi jeszcze godzina, bo poszedłem jeszcze dzisiaj podziękować profesor Hogwal od zielarstwa za jej pomoc przy Karkarowie, a że kobieta jest gadatliwa, upłynęła mi godzina. Szybko wylałem na siebie szczodrą ilość perfum męskich i w biegu przygładziłem włosy. Gdy przechodziłem przez Pokój Wspólny, rozległy się szydercze gwizdy. Zignorowałem je i pobiegłem do holu.
Czekałem pół godziny, choć przez emocje wydawało mi się, że minęła co najmniej godzina.
Nagle ujrzałem jakąś piękną dziewczynę już ubraną w suknię. Żadna dziewczyna w Dumstrangu nie umiałaby się tak pięknie wyszykować(wiem, bo czekałem pół godziny i wiele tych głupich, rozchichotanych dziewczyn przechodziło obok mnie; wielu musiałem
odmówić :-P )
Po chwili rozpoznałem tę dziewczynę...Spojrzałem na nią z zachwytem, a ona przysłała mi uśmiech i pocałowała mnie w policzek...
Gdy szedłem z nią w kierunku Sali Balowej, byłem tak rozmarzony, że o mało nie wpadłem na Jordana.
-Och, witam cię, jestem Jordan, a ty....?-zapytał uprzejmie i z uśmiechem Jordan Hermionę.
Wredny drań. Nagle się zrobił uprzejmy. Przecież on nawet tak do nauczycieli nie mówi...
Hermiona zaczerwieniła się. Zacząłem się lekko denerwować. Co ten Jordan podrywa Hermionę czy co?!
-Ja...Jestem Hermiona. Wiktor zaprosił mnie na bal.-powiedziała niepewnie Hermiona.
Zanim zdążyli sobie podać ręce, ja szybko wtrąciłem:
-Chodź, Hermiono, pójdźmy już do Sali.
Z ulgą stwierdziłem, że Hermiona przyjęła propozycję z ochotą.
Chwyciłem ją niepewnie za rękę, ale ona uśmiechnęła się i razem poszliśmy do sal.
Po drodze rzuciłem Jordanowi ostatnie jadowite spojrzenie. Nagle zabrzmiała muzyka i wszystkie pary ruszyły do Sali.
Bardzo chciałem być przed Jordanem, więc poprosiłem Hermionę do tańca i weszliśmy do Sali, która przystrojona była na kremowo-złoto-
-różowo. Hermionie się chyba podobała, po przyglądała się z zachwytem.
Zaczęliśmy tańczyć. Zza stołu nauczycielskiego przyglądał się mi ponuro Karkarow. Tańczyłem, tańczyłem i tańczyłem, a wciąż było mi za mało tańca z Hermioną. Ona jest po prostu boska...
Nagle podszedł do nas Jordan...Po raz kolejny tego dnia z trudem powstrzymałem się od walnięcia paru niemiłych tekstów, które dobrze by mu zdziałały na charakter.
-Czy mogę zabrać twoją...Eee....Znaczy się Hermionę do tańca?- spytał Jordan, patrząc na Hermionę z uwielbieniem(nienawidzę go)a na mnie z satysfakcją (nienawidzę go).
Hermiona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Eeee....Nie ma sprawy -zgodziłem się z niechęcią.
Poszli ze sobą. Hermiona, na szczęście, nie wyglądała na zadowoloną. Usiadłem na ławce i wypiłem kufel kremowego piwa.
Poczułem się odrobinę lepiej. Nadal przypatrywałem się z zazdrością i wściekłością na Jordana tańczącego z Hermioną.
Nagle...Jordan....Pocałował Hermionę!!!
Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zawyłem z wściekłości i ruszyłem na Jordana. Ten spojrzał na mnie z satysfakcją i szybko wyciągnął różdżkę.
-Panowie,PANOWIE!- krzyknęła pani Hogwal.
Karkarow wstał. Wszyscy zamilkli.
Natychmiast przestaliśmy. Spojrzeliśmy na siebie spode łba i on ruszył ku swojej partnerce, a ja ku Hermionie. Nagle wybąknąłem:
-Hermiona....Czy ty....No wiesz....
-Co ja?- zapytała.
-Czy ty....Czy tobie...Czy tobie się podoba Jordan?- wykrztusiłem wreszcie.
Roześmiała się i (zawsze mówiłem, że jest najfajniejsza na świecie) powiedziała tak głośno, żeby Jordan słyszał:
-Jordan? Nie....On mi się wogóle nie podoba....Jestem wściekła, że mnie pocałował i na siebie, że tak późno zareagowałam.
Rzuciła krótkie i ostre spojrzenie na Jordana i uniosła wysoko głowę.
Spojrzałem z zadowoleniem na Jordana. Przez chwilę zrobiło mi się go żal. Ale to tylko przez chwilę... Potem zaprosiłem Hermionę jeszcze raz do tańca i tańczyliśmy razem do 2-ej w nocy. Potem poszliśmy do Pokoju Wspólnego, który był pusty (wszyscy byli na balu lub w łóżkach).
Nagle chwyciłem Hermionę i pocałowałem ją...
Pewnie to było tylko kilka sekund, ale ja czułem, jakby minęło kilka pięknych, słonecznych dni...
Potem uśmiechnęliśmy się do siebie i Hermiona ruszyła w kierunku dormitorium dziewczyn, a ja do mojego pokoju.
Jordana jeszcze nie było. Jutro sobie z nim pogadam.

[ 5 komentarze ]


 
Pamiętnik
Dodał Wiktor Krum Czwartek, 15 Lutego, 2007, 15:02

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale skończyły mi się ferie i ciężko było powrócić do normalności... W ogóle nie mam ostatnio weny twórczej, co chyba widać po milczeniu, jakie panuje w moim pamiętniczku :D. Zastanawiam się, czy go nie oddać. Może ktoś z Was chciałby go prowadzić? Napiszcie, jeśli tak jest na scarlett.em@vp.pl . Mam nadzieję, że ktoś przygarnie Wiktora, bo widzicie, ostatnio mam tyle zajęć, że ciężko wyrobić mi się z tymi notkami:). No, mimo że tak naprawdę, dodać 2 notki tygodniowo nie jest trudno. Ale jeśli ktoś chce go prowadzić, napiszcie do mnie lub do Guardiana, którego zaraz go zawiadomię.
PS. Oczywiście ktoś, kto dostanie ten pamiętnik, będzie mógł pisać go od początku lub kontynuować, wybór należy do Was.
Pozdrawiam wszystkich i informuję, że po oddaniu pamiętnika będę komentować inne jako "Lovely Rita" (od piosenki Beatlesów:))
Pa!

[ 21 komentarze ]


 
"Choroba" i tajemnica Karkarowa.
Dodał Wiktor Krum Czwartek, 25 Stycznia;, 2007, 16:22

22 września

Dzisiaj mieliśmy w planie ciężki dzień - na początek dwie lekcje czarnej magii, potem zaklęcia, numerologię (skądinąd fascynujący przedmiot), transmutację, teleportację, dwie godziny eliksirów i późnym wieczorem astronomię. Nic więc dziwnego, że kiedy obudziłem się rano, słysząc, jak deszcz bębni w okno, nie miałem najmniejszej ochoty wstawać. Byłem też dodatkowo przygnębiony sprzeczkami Stana i Dimitra. Ech, życie, życie...
Leżałem więc w łóżku i patrzyłem tępo w sufit. Po jakimś czasie obudził się Stan - słyszałem, jak przeklnął, kiedy spojrzał w szybę.
- Śpisz? - spytał mnie po chwili.
- Nie - odpowiedziałem. - Która godzina?
- Już po śniadaniu... - jęknął Stan, wstając. Ja również z trudem i poczuciem beznadziei zwlokłem się z łóżka.
- Chyba oleję sobie dzisiaj czarną magię i pójdę na zaklęcia - oznajmił Stan. - Albo nie, oleję wszystkie lekcje i w ogóle nie wyjdę z dormitorium.
Poradziłem mu, żeby tego nie robił, bo Karkarow pewnie nie zapomniał o jego zachowaniu. Ale szczerze, było mi wszystko jedno czy pójdziemy, czy nie.
Po chwilo zdecydowałem:
- Ja nie idę. A ty rób jak chcesz.
Po Stanie widać było, że nie ma najmniejszej ochoty na siedzenie na nudnych lekcjach.
- Czekaj, czekaj... - zaczął, kiedy ja z powrotem wchodziłem do łóżka. - Pamiętasz te proszki, które w zeszłym roku sprzedawał Jurij i jego banda przed egzaminami? Gdzieś tutaj powinny być... Ja ich nie wykorzystałem.
- Aha! - skojarzyłem. - Te które wywołują objawy chorób? To cud! Masz je jeszcze? Ja swoje już dawno zużyłem.
Zaczęliśmy szperać w różnych skrzyniach, skrzynkach i skrzyneczkach, przetrząsneliśmy w ekspresowym tempie każdy kąt, wywróciliśmy dormitorium do góry nogami - i wreszcie znaleźliśmy jedną cienką, podłóżną, jadowitozieloną paczuszkę.
- To na pewno to? Nie jest przeterminowane?
- Nie, jest dobre - powiedział Stan. - Ale to dawka przewidziana dla jednej osoby. "Choroba na godzinę", o, tak tutaj jest napisane.
- A czy potrzebna nam choroba na godzinę? Pochorujemy obaj po pół, powiemy, że to chyba epidemia i zamiast do lazaretu wrócimy do dormitorium.
Stan zgodził się ochoczo. Ubraliśmy się, wzięliśmy podręczniki "Podstawy czarnej magii" i wyszliśmy z dormitorium. Tuż przed drzwiami od klasy zażyliśmy proszek i weszliśmy do środka.
- Przepraszamy za spóźnienie - wybąkałem, a Stan dodał:
- Pan profesor wybaczy, ale dziś rano czuliśmy się bardzo chorzy, lecz, oczywiście, nie chcieliśmy zrezygnować z tak ważnej lekcji i...
Vormutow łypnął tylko na nas spode łba (akcje Stana gwałtownie spadły po incydencie z Karkarowem) i podjął omawianie tematu.
Kilka minut siedzieliśmy we względnym spokoju - proszek potrzebował czasu, żeby zadziałać - i czekaliśmy na pierwsze symptomy naszej półgodzinnej choroby. Po chwili Stan szepnął do mnie:
- Kurczę... Chyba się zaczęło...
Rzeczywiście, nagle poczułem się okropnie chory. Głowa mnie rozbolała, przyciemniło mi się w oczach, poczułem się bardzo słabo. Stan wstał z krzesła, zachwiał się i upadł, czyniąc okropny hałas. Cała klasa, w tym i Vormutow spojrzeli się na naszą ławkę.
- Co się dzieje? - zabrzmiał ostry, donośny głos nauczyciela. Lewski, Krum...
Widziałem, jak Stan tłumi śmiech, leżąc. Mimo otępienia w mózgu pomyślałem: Uff, pozwoli nam wyjść.
I rzeczywiście - Vormutow kazał nam iść do skrzydła szpitalnego. Natychmiast wyszliśmy z klasy, zabierając po drodze podręczniki i rejestrując zazdrosne spojrzenia całej klasy, w tym Dimitra.
Zaraz po tym, jak zamknęły się za nami drzwi, wybuchnęliśmy śmiechem i przystanęliśmy, aby "choroba" szybciej minęła. Kiedy czuliśmy się już dobrze, poszliśmy w stronę dormitorium.
Traf chciał, że kiedy szło się do naszego dormitorium, trzenba było minąć gabinet Karkarowa. Kiedy dotarliśmy dobtego punktu, znienawidzonego przez wszystkich uczniów, usłyszeliśmy stłumiony głos Karkarowa:
-... Nie wiem, co się dzieje... Wydaje mi się niemożliwe, aby on wrócił... Ale to fakt, że to staje się coraz wyraźniejsze...
- U mnie także - odparł zimny, cyniczny głos. - Ale to nie powód do niepokoju... On daje nam jakiś znak...
Spojrzałem na Stana - zrozumieliśmy się bez słów. Stanęliśmy przy drzwiach i zaczęliśmy słuchać.

[ 20 komentarze ]


 
Konflikty.
Dodał Wiktor Krum Poniedziałek, 22 Stycznia;, 2007, 13:38

19 września

Od czasu, kiedy Dimitr zaczął chodzić z tą Stellą, nasza przyjaźń trochę się popsuła. Zanim ją poznał, całymi popołudniami ćwiczyliśmy quidditcha w naszym tajnym miejscu (na terenie Durmstrangu, owszem, ale nikt oprócz nas nie wie, gdzie ono jest), wymykaliśmy się nocami do kuchni, chodziliśmy razem i nawet odrabialiśmy wspólnie lekcje (co niezbyt podobało się naszym nauczycielom). A teraz? Przez dziewczynę Dimitra wszystko się zmieniło.
Raz Stan się zdenerwował i zrobił Dimitrowi awanturę.
- Kiedy ja chodziłem z Nataszą nie olewałem kumpli! - wrzasnął, kiedy Dimitr zupełnie o nas zapomniał. - Zawsze miałem czas dla ciebie i Wiktora!
- I jak to się skończyło? - odburknął Dimitr. - Nie jesteś już z Nataszą.
- To nie miało z tym nic wspólnego! ONA rozumiała, że mam też inne zobowiązania, a nie wieczne łażenie z nią w tą i z powrotem!!! - krzyknął Stan, kładąc szczególny nacisk na słowie "ona".
Na to Dimitr wyszedł z dormitorium i trzasnął drzwiami, a Stan dał upust swoim emocjom.
Podobne kłótnie często się powtarzały, a ja starałem się nie wtrącać. Nie chciałem stracić przyjaźni ani Stana, ani Dimitra, więc co miałem zrobić? Prawda, nie przepadałem za Stellą i przyznawałem po cichu rację Stanowi... Ale z kolei Dimitr był z nią dosyć szczęśliwy. Ale o wiele przyjemniej by było, gdyby wybrał sobie fajniejszą dziewczynę. Wtedy moglibyśmy ewentualnie przyjąć ją do paczki. Ale Stella? W życiu! Była jakaś taka... pusta. Interesowały ją tylko plotki, ubrania, kosmetyki i wygląd. Nazywała Dimitra "Swoim Pączusiem", przez co mi i Stanowi robiło się niedobrze. Oczywiście nie myślcie, że nie próbowaliśmy jej polubić! Skąd, staraliśmy się ją zaakceptować, ale... cóż. Patrz wyżej.
Tak oto popsuły się trochę nasze stosunki. Ja trzymałem ze Stanem, a Dimitr ze Stellą. Ale Stan zrobił się po prostu nie do zniesienia, tak że czasem sam chodziłem na zajęcia. I dobrze, że w tym roku nie ma rozgrywek quidditcha, bo ostatnio naprawdę rzadko ćwiczyłem. Pozostają mi mieć tylko takie trzy nadzieje:
1. Dimitr ze Stanem pogodzą się;
2. Dimitr zerwie ze Stellą i wtedy wszystko będzie jak przedtem;
3. Dimitr nie zerwie ze Stellą, ale ona się zmieni i wszystko będzie OK.
Aha! I nie mogę doczekać się wyjazdu do Hogwartu! Tutaj robi się nie do zniesienia!

[ 10352 komentarze ]


 
Dimitr zakochany :)
Dodał Wiktor Krum Sobota, 20 Stycznia;, 2007, 12:42

15 września


Minęło parę dni od planowanej ucieczki Stana, przez które nie działo się nic ciekawego. Stan zaczął już przyzwyczajać się do tego, że nie wyjedzie na Turniej. Oswoił się też z wyjcem od rodziców i ze szlabanami, które dostał od wszystkich nauczycieli za byle głupstwa (wydaje mi się, że Karkarow kazał im karać Stana). Teraz Stan pilnuje się, aby nie wyzywać Karkarowa w obecności jakichś nauczycieli. Oczywiście to nie znaczy, że nie robimy tego sami w dormitorium :).
A teraz najważniejsze! Dymitr chyba się zakochał. To sprawia, że mi i Stanowi świetnie poprawia się humor. Fajnie jest pożartować sobie z Dimitra!
W kim zakochał się Dimitr? W naszej szkole jest pewna dziewczyna, która nazywa się Stella. Jest ona z naszego rocznika, ale nie z naszej klasy. Jest dosyć ładna... ale ładne to, co się komu podoba. Ja głównie zwracam uwagę na charakter. Nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która byłaby nie tyle podobna do mnie, co która lubiłaby mnie za to, kim jestem, a nie dlatego, że jestem sławny. W każdym razie wracając do Stelli - jakiś czas temu zauważyliśmy ze Stanem, że Dymitr bez przerwy na nią patrzy jak zaczarowany. Poza tym, kiedy szliśmy korytarzem, i akurat i ona przechodziła, Dimitr prężył pierś, szczerzył zęby w uśmiechu i zaczął energicznie i głośnym głosem sypać dowcipami. Stało się to niedługo przedmiotami żartów moich i Stana. A zaczęło się pewnego niewinnego wieczoru.
Pokój był opustoszały, a my we trójkę siedzieliśmy na fotelach przed kominkiem, odrabiając prace domowe.
- Ech... Każdego musi kiedyś dotknąć strzała Amora - powiedział znienacka Stan, niby to od niechcenia.
Od razu zacząłem się dusić ze śmiechu. Dimitr dalej pisał, jakby tego nie słyszał.
- O tak - odparłem, śmiertelnie poważnie. - Ciekawe, który z nas będzie pierwszy. Ja na razie nie spotkałem żadnej dziewczyny, którą mógłbym...
- Ja także nie - dodał natychmiast Stan sztucznie ubolewającym tonem. - Wydaje mi się jednak, że...
Tutaj na chwilę umilkł. Uszy Dimitra gwałtownie poczerwieniały, ale nie podniósł głowy znad pergaminu.
- Co ci się wydaje? - spytałem od razu, grając swoją rolę. Biedny Dimitr :).
- Jest u nas w Durmstrangu pewna dziewczyna, która w sercu Dimitra ogień roznieciła... - zaśpiewał Stan.
Dimitr zrobił się czerwony na twarzy.
- Jej imię jak róż wielka ilość... Ach, Dimitrze, czy to miłość?
W tym momencie nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Stan mi zawtórował.
- Nie wiem, o co wam chodzi - skomentował sucho Dimitr nasze zachowanie.
- Czyżby?
- Tak.
- Stella, Stella, Stellusia, moja gwiazdusia...
W tym momencie Dimitr wstał i wyszedł, a my chichotaliśmy jeszcze parę minut, ale to nie było to samo, co śmiać się w obecności Dimitra. Zrobiło nam się trochę głupio.
- Choć, przeprosimy go - rzekłem skruszony. - I powiemy, że popieramy jego kandydaturę.
Zrobiliśmy tak, a Dimitr się trochę udobruchał. Pokazał nam też zdjęcia Stelli - okazało się, że ją poznał! (Jak i gdzie, to nie wiem...) Wkleję tutaj jedno z ładniejszych zdjęć jego wybranki. Ciekawe, kiedy czas na mnie? Może w Hogwarcie poznam kogoś miłego?


[ 10 komentarze ]


 
Karkarow ułagodzony i parę innych spraw.
Dodał Wiktor Krum Czwartek, 18 Stycznia;, 2007, 15:53

10 września

Tyle ostatnio nagromadziło się nauki i w ogóle wszystkiego, że nie miałem casu pisać. Teraz jednak mam trochę wolnego i wreszcie mogę powiedzieć: ufffff!!! Stan nie wyleci z Durmstrangu.
Parę dni temu, tuż po wiadomości, jaką otrzymałem od Stana, poszedłem do gabinetu Karkarowa. I zacząłem go prosić: żeby nie wyrzucał Stana, że on się poprawi, że on wcale nie miał nic złego na myśli. Udobruchanie Karkarowa trochę trwało; z początku wyglądał, jakby miał gdzieś moje słowa. Po jakimś czasie jednak zaczął się powoli przekonywać. Pod koniec byłem już prawie pewny swojego zwycięstwa (czułem, że zaraz Karkarow oczyści go ze wszystkich zarzutów). Już, już otwierał usta, żeby zmienić karę, gdy nagle do gabinetu weszła... no, któżby? Iwanowa. Gdy tylko mnie zobaczyła, skrzywiła się potwornie na twarzy (chyba myślała, że ja również brałem udział w obsmarowywaniu jej lubego). Widząc ją, Karkarow rzekł:
- Pan Stanislav nie zostanie wyrzucony z Durmstrangu, niemniej jednak jego rodzice dostaną ode mnie sowę. Ach, i jeszcze...
Zgódź się, zgódź się - zaklinałem go w myślach, aby puścił Stana na Turniej.
- ... odnośnie Turnieju Trójmagicznego... Stanislav zostanie w Durmstrangu.
Poczułem się okropnie zawiedziony. Ale nie mogłem dyskutować z Karkarowem w obecność Iwanowej! Wyszedłem więc, ciesząc się przynajmniej z tego, że Stan nie wyleci.
Kiedy oznajmiłem chłopakom wieści, Stan wyglądał na zmieszanego. Był chyba trochę zdenerwowany. Rzecz jasna podziękował mi przy kolegach, ale bynajmniej się nie cieszył.
Bardzo szybko poszedł tego wieczoru do Dormitorium. Zdziwionemu Dimitrowi powiedział, że czuje się zmęczony.
Kiedy zostaliśmy sami, Dimitr westchnął:
- Chyba nie jest zbyt zadowolony.
- Dlaczego? - zaperzyłem. - Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy! To naprawdę nie moja wina, że nagle weszła Iwanowa.
- Nie o to chodzi - powiedział Dimitr. - Wydaje mi się, że on nie ma ci za złe tego, że nie pojedzie na Turniej. Jest raczej wściekły dlatego, że w ogóle poszedłeś dyskutować z Karkarowem.
- Co?! - nie mogłem uwierzyć własnym uszom. - Przecież gdybym tego nie zrobił, już by go nie było w Durmstrangu!
- Może, ale wyobraź sobie, jak on się musi czuć. Dla niego jest poniżające, że poszedłeś żebrać w jego sprawie. Chyba czuje się taki... taki... bez honoru, który chowa się za mamusiną spódnicą. Zwłaszcza że o nic cię nie prosił.
- Co za idiota! - nie wytrzymałem. - Co za znaczenie, czy mnie prosił czy nie, skoro go uratowałem? Co z tego, że to poniżające? Za parę tygodni nikt nie będzie o tym pamiętał!
- Wiktor...
- Zaraz pójdę z nim pogadać.
Wbiegłem na górę do dormitorium i z całej siły pchnąłem drzwi, co sprawiło ogromny hałas.
Kiedy wszedłem, ujrzałem okropny bałagan: Stan chodził po pokoju, wrzucając do na pół zapełnionego kufra wszystkie ubrania, książki... w ręku trzymał swoją różdżkę, a na jego łóżku leżała jego miotła.
Gdy mnie zobaczył, opuścił różdżkę.
- Aha... - westchnął.
- Co ty robisz, Stan?
- Uciekam stąd - odpowiedział i podjął przerwane czynności.
- Odbiło ci? Uciekasz?
Przez chwilę poczułem mętlik w głowie. Stan zawinił, został ukarany wyrzuceniem z Durmstrangu, potem częściowo uniewinniony, a teraz sam ucieka.
- Dlaczego uciekasz? - spytałem, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.
- Bo Karkarow to idiota, dla którego pieniądze i sława są wszystkim. Nie daruje kary za niewinność, tylko dlatego, że ktoś o to żebrał, i to jeszcze ktoś taki jak ty!
- Nie żebrałem. Wytłumaczyłem mu wszystko.
- Pewnie myśli, że to ja cię do niego posłałem, żebyś prosił go, aby mnie uniewinnił. Boże! Nie ścierpię, aby miał z tego satysfakcję.
Stan był okropnie wkurzony. Cokolwiek zaczynałem mówić, zaraz mi przerywał, bluzgając potokiem przekleństw na Karkarowa. Wyśmiewał się z niego i szydził z jego wad (trzeba przyznać, że trafne przypisał mu wady). To chyba dawało Stanowi trochę ulgi.
W końcu udało mi się dojść do głosu. Wytoczyłem swój najsolidniejszy argument.
- Załóżmy, że uciekniesz. - Stan, słysząc to, umilkł na moment. - Załóżmy, że uciekniesz. OK. Udało ci się wylecieć z zamku, a Karkarow został powiadomiomy. Wściekły, zawiadamia Basztę (nasze bułgarskie więzienie - Bułgarów przejmuje strachem prawie tak, jak Anglików Azkaban). Zawiadamia więc Basztę - a wiesz, jakie kary przewiduje ona dla uciekinierów z instytucji, zwłaszcza ze szkoły.
Stan trochę się zawahał. Rzeczywiście, zarząd Baszty był bezwzględny, a wymierzane tam kary... lepiej o tym nie pisać.
Po kilku chwilach Stan, zrezygnowany, opuścił różdżkę i kopnął w kufer, który wjechał aż pod łóżko.
- Dobra - warknął. - Zostaję.
Kiedy wychodziłem z dormitorium, aby przekazać wieści Dimitrowi, siedział na łóżku ze spuszczoną głową.

[ 9 komentarze ]


 
Zbrodnia i kara.
Dodał Wiktor Krum Sobota, 13 Stycznia;, 2007, 16:32

3 września

Razem z Dimitrem czekaliśmy na powrót Stana do późnej nocy, aż w końcu posnęliśmy w fotelach. Obudziłem się dopiero po świcie, kiedy ludzie zaczęli się już schodzić do pokoju. Szturchnąłem Dimitra, który zaraz też się ocknął.
- Jeszcze go nie ma? - zapytał, lekko zaniepokojony. Wiedziałem, że też myśli o tym, co mógł mu zrobić wkurzony Karkarow.
Siedzieliśmy w fotelach, w ubraniach z zeszłego dnia, patrząc jak wszyscy schodzą powoli do Sali na śniadanie. W końcu ustaliliśmy, że nie będziemy czekać tu na Stana całą wieczność - czekają nas lekcje itp.
- Zresztą - stwierdził Dimitr - Karkarow wie, że Stan jest twoim przyjacielem i nic mu nie zrobi.
- Taaak... Ale z drugiej strony Karkarow nie nawidzi, kiedy ktoś go obgaduje.
Wreszcie poszliśmy się przebrać, zabrać książki, pergaminy, atramenty i pióra i zeszliśmy na śniadanie.
Na śniadaniu Stan się nie pojawił. Dimitr zdecydował, że od razu pójdzie na transmutację, ja zaś poszedłem do pokoju, bo zapomniałem - ha! - różdżki. Wszedłem więc i ujrzałem Stana, który siedział na fotelu. Wyglądał na załamanego.
- Stan! - krzyknąłem. - I co? Co Karkarow?
Stan pokręcił głową, jakby nie mógł mówić.
- No? - ponagliłem go; za chwilę zaczynała się transmutacja (na nią lepiej się nie spóźniać, Sumariew to ostry facet).
- Karkarow... Ten stary d...* zabronił mi jechać na Turniej. Rozumiesz?! Muszę tu zostać!
On eliminuje moją konkurencję - natychmiast pomyślałem. - On nie chce, żeby ktoś inny wystąpił w Turnieju.
- Stan... Nie martw się! Na pewno uda się go udobruchać - pojedziesz do Hogwartu!
- Boże, ty nie rozumiesz... nie widziałeś jego twarzy! On nie jest n o r m a l n y. Nigdy nie widziałem w niczyjej twarzy takiego obłędu, jak u niego wczoraj! Wysłał list do moich rodziców. Chce mnie usunąć z Durmstrangu!
- CO?! - nie wierzyłem własnym uszom. - Usunąć cię ze szkoły?
Nie poszliśmy na transmutację ani na żadną inną lekcję tego dnia. Zostaliśmy w dormitorium, rozmawiając. Nie mogłem uwierzyć w karę dla Stana. Czy Karkarow mógłby mu zrobić coś takiego?


* słowo niecenzuralne:)

[ 7 komentarze ]


 
Domysły.
Dodał Wiktor Krum Środa, 10 Stycznia;, 2007, 14:37

2 września - ciąg dalszy

- Ach, Wiktor! - rozpromienił się na mój widok Karkarow. - Witaj, witaj, siadaj... Może się czegoś napijesz?
Pokręciłem tylko głową i usiadłem na fotelu podbitym futrem (wszystko w gabinecie Karkarowa było luksusowe) i patrzyłem w podłogę.
Karkarow usiadł za biurkiem i spojrzał na mnie poufale.
- Przede wszystkim, Wiktorze, chciałbym pogratulować ci znakomitego występu na Mistrzostwach Świata... Wprawdzie Bułgarii nie udało się wygrać, lecz ty byłeś niewątpliwie gwiazdą meczu. Gratuluję ci i sądzę, że nie raz jeszcze zachwycisz nas podobną grą.
- Dziękuję - bąknąłem i zaczerwieniłem się jak burak.
- Jak wiesz - mówił dalej Karkarow, jakby nie usłyszał mojej odpowiedzi - w tym roku nie będzie międzydomowych rozgrywek w quidditchu. Odbędzie się natomiast Turniej Trójmagiczny, w którym, rzecz jasna, weźmiesz udział. Jestem pewien, że Czara Ognia wybierze ciebie jako najbardziej godnego reprezentanta naszej szkoły - mówił to, cały czas uśmiechając się. - Znam tam paru sędziów... Albus Dumbledore... stary już, ale, zdaje się, wciąż niegłupi... Maxime... to dyrektorka Beuxbatons... No i Bartemiusz Crouch. Ważne jest, żeby Crouch cię polubił, wtedy dostaniesz wysokie noty.
- Panie profesorze, ja...
- Jestem pewny, że każdy z sędziów będzie najwyżej oceniał swojego ulubieńca. Oczywiście słyszałeś o ulubieńcu Dumbledore'a, Potterze?
- Słyszałem. On nie może brać jeszcze udziału w Turnieju.
- To oczywiste! Dlatego zaprzyjaźnij się z nim. Jeśli Potter cię polubi, będziesz miał Dumbledore'a. Jeszcze tylko... Nie, nic - Karkarow nagle urwał, jakby uznał, że za dużo mi powiedział.
- A więc jaka jest pańska propozycja, dyrektorze? - spytałem, chcąc jak najszybciej stąd wyjść.
- Ja... No, słowem, mógłbyś... na przykład zaprzyjaźnić się z Harrym. Mógłbyś nauczyć Pottera gry w quidditcha, bo słyszałem, że chłopak chętnie w niego gra. No cóż, Wiktorze, to wszystko, co chciałem ci powiedzieć.
- Do widzenia - rzekłem więc i szybko opuściłem gabinet.
Chłopaków znalazłem w bibliotece. Odrabiali prace domowe. Wyciągnąłem swoją i opowiedziałem im szeptem o rozmowie z Karkarowem (a właściwie o monologu Karkarowa).
- Hm... - Stan zmarszczył brwi. - Coś mi tu śmierdzi. Czemu Karkarow chce, żebyś zaprzyjaźnił się z Potterem?
- Może liczy na sławę? - podsunął Dimitr. - Wiesz, Chłopiec, Który Przeżył i Najlepszy Szukający Świata... Wybuchowa mieszanka!
- Mówił coś o tym, że Potter ma wpływ na Dumbledore'a i dzięki temu Dumbledore będzie mnie - o ile zostanę reprezentantem - faworyzować w Turnieju.
- Może... - Stan nie wydawał się przekonany. - Ale o ile znam Karkarowa, to miał w tym jakiś większy cel. Wiecie, że Karkarow to podejrzany typ. A pamiętacie zeszoroczne pogłoski? Karkarow - Śmierciożerca. Założę się, że są prawdziwe! Może Karkarow chce...
- Cicho! - syknął Dimitr, szturchając Stana.
- Może Karkarow chce poprzez ciebie wyciągnąć od Dumbledore'a jakieś informacje - gdzie ukrywa się Sam Wiesz Kto, lub coś w tym rodzaju...
- Zamknij się! - warknął Dimitr.
- Albo - zignorował go Stan, podekscytowany - albo chce, żeby Dumbledore załatwił mu jakąś ciepłą posadkę w angielskim Ministerstwie Magii? Tutaj nikt nie chce go przyjąć! Ha, ha, ha!
- Panie Lewski!
Nagle zrozumiałem, przed czym ostrzegał nas Dimitr. Od kilku chwil naszej rozmowie przysłuchiwała się bibliotekarka, Iwanowa. Na ogół nie bywała wredna, ale nie znosiła, kiedy ktoś wyrażał się w jej obecności źle o Karkarowie. Jej sympatia do niego nie raz bywała przedmiotem żartów wśród nas. Gdy zobaczyłem wyraz jej twarzy, wiedziałem, że Stan ma kłopoty.
Z żałosnymi minami patrzyliśmy, jak Stan wychodzi z biblioteki razem z Iwanową.

[ 6 komentarze ]


 
Pierwszy dzień w szkole.
Dodał Wiktor Krum Poniedziałek, 08 Stycznia;, 2007, 18:43

2 września

Obudziłem się dzisiaj przed siódmą - wyspałem się po raz pierwszy od kilku tygodni! Kiedy spojrzałem na sufit, zwykły i pomalowany na biało, przez chwilę nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie jestem. Dopiero po chwili to zrozumiałem - jestem w Durmstrangu.
Lekcje zaczynały się o ósmej, więc spakowałem książki do torby, którą zostawiłem na łóżku (po śniadaniu miałem jeszcze na moment wrócić do dormitorium). Potem zszedłem do sali, w której jadamy posiłki. Czekał tam na mnie Stan, czytając "Sowie Wieści" (popularną gazetę w Bułgarii).
- Cześć. Co tam ciekawego piszą? - spytałem.
- Wszystko o Turnieju. O, popatrz... "30 października do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie (Wlk. Brytania) przybędą uczniowie naszej bułgarskiej szkoły Durmstrangu oraz francuskiego Beauxbatons wraz z dyrektorami, aby wziąć udział w słynnym Turnieju Trójmagicznym. Reprezentantów tym razem ograniczać będzie wiek - reprezentant musi mieć skończone 17 lat. Stało się tak ze względu na tragiczne wypadki w poprzednich Turniejach..." i tutaj opisują wszystkie te "tragiczne wypadki" - przeczytał Stan.
W tym momencie do sali wszedł Karkarow i oznajmił, że plany lekcji poszczególnych klas wiszą na głównej tablicy w holu.
Gdy razem z chłopakami wychodziliśmy z sali, aby spisać nasz plan, tuż przy drzwiach zawołał mnie Karkarow. Chłopaki zaczęli się śmiać, robiąc głupie miny i ciągnęli mnie za rękaw, chcąc, żebym olał Karkarowa i wyszedł z nimi. Ale co miałem robić? Karkarow doskonale wiedział, że słyszałem, jak mnie wołał.
Chłopaki uciekli, a Karkarow powiedział do mnie:
- Po lekcjach przyjdź do mnie do gabinetu.
Kiwnąłem głową i szybko wyszedłem. Słyszałem jeszcz, jak za moimi plecami Karkarow rozpędzał zbiegowisko uczniów.
- Ale czego on może od ciebie chcieć? - zastanawiał się Stan. - Już pierwszego dnia wzywa cię do gabinetu... Przyznaj się, co przeskrobałeś?
- Pewnie chce ci pogratulować występu na Mistrzostwach - powiedział Dimitr. - No właśnie, stary, przy okazji gratuluję...
Zastanawialiśmy się przez prawie wszystkie lekcje, po co Karkarow chce mnie widzieć. Uważaliśmy jedynie na Czarnej Magii - to się może przydać w Turnieju.
Po lekcjach chłopaki pożegnali mnie z grobowymi minami, a ja poszedłem do gabinetu Karkarowa.
- Ach, Wiktor, witaj! - zawołał on z uśmiechem, gdy zapukałem i wszedłem. - Pewnie zastanawiasz się, po co chciałem cię widzieć. Widzisz, mam dla ciebie pewną propozycję...

[ 5 komentarze ]


 
Początek roku i różne związane z nim sprawy.
Dodał Wiktor Krum Niedziela, 07 Stycznia;, 2007, 13:30

Hej! Wygrałam ten konkurs w co naprawdę nie mogę uwierzyć i... zaczynam pisać! Jeśli macie jakieś oczekiwania lub propozycje co do tego pamiętnika, piszcie na mój adres (scarlett.em@vp.pl) lub w komentarzach.

1 września

Uch... Zaczął się mój ostatni rok szkolny w Durmstrangu. Jestem z tego całkiem zadowolony, bo gdy się skończy, będę mógł grać w quidditcha zawodowo (tj. nie tylko w reprezentacji Bułgarii, ale też w klubie - biją się o mnie wszystkie najlepsze kluby; chyba przyjmę ofertę Brzęczących Szerszeni). Poza tym w szkole spotkam moich starych przyjaciół. Jedyne, co mi się nie podoba, to to, że będę musiał rozdawać autografy, głównie pierwszoroczniakom. Po Mistrzostwach zapanuje wśród nich istny szał!
Dzisiaj, żeby zdążyć na pociąg, musiałem wstać chyba o piątej rano! Nienawidzę tego. Ubrałem się i zjadłem śniadanie. Przyszedł czas na opuszczenie domu. Mama pochlipywała, ale moja mała siostra, Vanda, cieszyła się, że wyjeżdżam, bo będzie miała odtąd cały dom praktycznie dla siebie. Gdy je pożegnałem, dwóch osiłków z moich ochroniarzy zabrało kufry i klatkę z sową. Potem, w otoczeniu kilku innych (to jest okropne!) wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu, który miał mnie zawieźć na dworzec. Pojechaliśmy.
- Hej, Wiktor! - usłyszałem, kiedy wysiadłem na dworcu. Wołał mnie mój najlepszy kolega, Stanislav. Zauważyłem, że gdy krzyknął, wiele głów obróciło się w moją stronę.
- Chodź, znajdźmy sobie jakiś przedział - szepnąłem mu i szybko wsiedliśmy do pociągu.
Nie było tam jeszcze wielu ludzi, dlatego znaleźliśmy wolne miejsca i rozłożyliśmy się wygodnie. Stanislav napomknął o Turnieju Trójmagicznym, który miał się w tym roku odbyć w Hogwarcie.
- Zgłosisz się? - spytał mnie.
- No jasne! - odparłem. - Gdybym tego nie zrobił Karkarow by mnie zabił.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Będzie się tobą cały czas chwalił, teraz po Mistrzostwach, stary piernik. Ale będzie miał rację. Ten mecz, znicz... Co to był za chwyt!
Oczywiście było mi strasznie głupio. Nie lubię, kiedy ludzie mówią o moich wyczynach na boisku. Na szczęście w tym momencie ruszył pociąg i Stanislav zmienił temat rozmowy.
Do Durmstrangu przybyliśmy około piątej po południu. Przyjemnie jest zobaczyć ten stary zamek przed tym, jak odejdę stąd na zawsze! Stan chyba myślał to samo, bo nic nie mówił.
A więc gdy znaleźliśmy się w zamku, pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było zostawienie w holu naszych bagaży. Skrzaty miały je zabrać do dormitoriów, jak zwykle.
Potem zaczęła się uczta. Karkarow wygłosił długą przemowę o przyszłym zwycięstwie Durmstrangu w Turnieju Trójmagicznym, której wszyscy wysłuchali uważnie. Zwykle nikt nie słuchał jego przemów.
Po uczcie byłem okropnie zmęczony. Zamierzałem położyć się spać, ewentualnie poczytać trochę o Quidditchu, ale podbiegły do mnie jakieś małe dzieciaki i zaczęły błagać o autografy i zdjęcia. Co miałem robić? Podpisywałem wszystko, strasznie zażenowany. Potem uciekłem do sypialni i teraz opisuję wszystko właśnie w tym pamiętniku. Ale kończę już, bo okropnie ziewam. Dobranoc.

[ 13 komentarze ]


« 1 4 5 6 7   

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki